Ludzka pasja nie zna granic. Udowadnia to Tomasz Gbur, który wkraczając w dorosłość przyrzekł, że Fiat 126p będzie samochodem jego życia. Po upływie wielu lat, witkowianin spełnia swoje motoryzacyjne marzenie, czerpiąc przy tym ogromną satysfakcję.
Był 2011 rok. Bohater naszego artykułu dziełem zupełnego przypadku stał się nowym właścicielem kultowego polskiego samochodu o potocznej nazwie Maluch. Nabył go za symboliczne 200 złotych od Pawła Jagielskiego – właściciela nieistniejącego już punktu ksero, który mieścił się wówczas przy ulicy Czerniejewskiej w Witkowie.
– Pewnego dnia kserowałem jakieś dokumenty związane z kupnem samochodu. Od słowa do słowa weszliśmy na temat motoryzacji i Fiata 126p, który właściciel tego punktu ksero odziedziczył po swoim tacie. Finał sprawy był taki, że zdecydowałem się na odkupienie od niego tego auta. Po kilku dniach dopełniliśmy formalności i tak stałem się nowym właścicielem Malucha, który przez następny rok stał w stodole u mojego wuja w Małachowie. Kupiłem go, ponieważ moim pierwszym autem był właśnie Maluch, w kolorze białym. Pamiętam, jak dziś, że podczas mojej pierwszej jazdy byłem nim tak zachwycony, że powiedziałem sobie, że nic mi więcej w życiu nie potrzeba i to będzie to moje auto na zawsze. Z racji upływu czasu i eksploatacji stało się jednak inaczej. Mimo to sentyment do tego modelu pozostał, zwłaszcza teraz, kiedy pędzimy przez życie, często nie dostrzegając tego, co było kiedyś. Jeszcze niedawno Maluchy były powodem podśmiechiwania, czasami nawet drwin, a teraz to towar wręcz deficytowy – podkreśla Tomasz, który na co dzień trudni się w handlu samochodami.
W 2012 roku bohater naszego artykułu postanowił kupić kontener chłodniczy, który przez następne 8 lat stanowił swego rodzaju „dom” dla wspomnianego Malucha. Nie chodziło tu o zapewnienie mu garażu, ale przede wszystkim odpowiedniego schronienia przed warunkami atmosferycznymi i czasem, który mógł odcisnąć piętno na jego karoserii. Przełom w pracach nad odrestaurowaniem charakterystycznego wiśniowego auta nastąpił w 2020 roku wraz z początkiem pandemii koronawirusa w naszym kraju.
– Z uwagi na ograniczony dostęp do swobodnego przekraczania granic, tymczasowo zaprzestałem sprowadzania samochodów. W związku z tym miałem o wiele więcej czasu niż wcześniej. Dlatego zdecydowałem się, że to idealny moment na dalszą realizację marzenia w postaci wskrzeszenia Malucha z rocznika 1976. Moi znajomi blacharze byli zachwyceni tym, jak zakonserwowane było to auto. Nie było na nim ani grama rdzy. Dlatego początkowe plany dotyczące niewielkich prac, przerodziły się w kompletną rewolucję od podstaw. Ostatni prace remontowe były w nim wykonywane w latach 80-tych. Jakość lakieru z tamtych lat pozostawiała trochę do życzenia, zwłaszcza porównując ją z umiejętnościami i możliwościami dzisiejszych lakierników. Celem był powrót do jego korzeni, w tym także kolorystycznych. Maluch był tak dobrze zakonserwowany, że przed malowaniem zużyliśmy około 20 litrów rozpuszczalnika, aby pozbyć się charakterystycznej mazi konserwującej – opowiada nam 42-latek.
Przeglądem silnika zajął się mechanik Sławomir Święciochowski, lakierowaniem Bartosz Ratajszczak, a finalnym złożeniem: elektryk Maciej Kozieł wraz z synem (miłośnicy klasyków) oraz bratem Piotrem – znanym witkowskim blacharzem. Pomocą Tomaszowi służyli także jego pracownic: Damian Kapczyński i kolega Adrian Ferenc, który również posiada podobne auto.
– Dobór tych osób nie był przypadkowy. To bardzo dobrzy specjaliści, bez których misja reaktywowania tego auta nie byłaby możliwa. Zwłaszcza, że mi zazwyczaj nie pozwala na to czas z uwagi na prowadzenie firmy. Dlatego tym bardziej dziękuję im za pomoc – mówi nam witkowianin.
Jak podkreśla Tomek, Maluch nie zostanie nigdy sprzedany wbrew temu, że handlem autami zajmuje się od ponad 20 lat. Koniec prac zaplanowano na połowę roku. Łączny koszt całego przedsięwzięcia szacuje się maksymalnie na 20 tysięcy złotych.
– Będę nim jeździł okazyjnie. Na pierwszą przejażdżkę udam się na lody z dziećmi i żoną. Nastąpi to po złożeniu i dopełnieniu wszystkich formalności związanych m.in. z rejestracją jako zabytek. Maluch to stan umysłu. Tego nie zrozumiesz, to trzeba poczuć – puentuje pasjonat.
Hubert Lisiak