W styczniu zeszłego roku 23-latka wybrała się do koleżanki, która razem z mężem i dzieckiem również mieszka w Słupcy. Zabrała ze sobą litrową butelkę whisky i taką samą wina. Cel wizyty u koleżanki miała jasny: odreagować po ciężkich dniach. W mieszkaniu, oprócz domowników, było dwóch kolegów. Czas beztrosko płynął na rozmowach, zakrapianych alkoholem. W pewnym momencie 23-latka była już nieźle wstawiona, zataczała się, a nawet przewracała.
Więcej w Kurierze