Wymagający, dążący do perfekcji, z niezwykłą zdolnością obserwacji, analizowania ludzkich emocji, gospodarz gminy Witkowo, daleki od bycia typem polityka, prostu dobry człowiek. To tylko niektóre z określeń, które usłyszeliśmy na temat Krzysztofa Szkudlarka zarówno za życia, jak i wtedy, kiedy odszedł od nas przedwcześnie.
Był 2015 rok. W wigilijną noc zmarł burmistrz Krzysztof Szkudlarek (†54 l). Niedowierzanie, szok, ogromny smutek – to emocje, które po jego śmierci towarzyszyły mieszkańcom witkowskiej społeczności. Choć jego walka z wyniszczającą chorobą pozostawiała po sobie kolejne ślady, kierował lokalnym samorządem do ostatnich dni życia. Kiedy przed świętami Bożego Narodzenia opuszczał swój gabinet oraz magistrat, nikt nie przypuszczał, że już nigdy nie zasiądzie w swoim fotelu, nie podejmie bardzo ważnej decyzji, nie złoży podpisu pod kolejnym dokumentem. Po bożonarodzeniowej przerwie wraz ze swoim zastępcą Marianem Gadzińskim miał zaplanować uroczyste otwarcie Centrum Kultury. Obiektu, który był jego największym sukcesem podczas dwóch dekad burmistrzowania, projektem życia, oczkiem w głowie w ostatnich latach jego życia.
– Krzysztof – nie boje się tego powiedzieć – był osobą, która na wskroś znała tę gminę. Wiele działań to jego koncepcje i własne projekty. Z pewnością posiadał jasno określoną wizję rozwoju naszej gminy. Jako szef był wymagający i stanowczy, ale potrafił też docenić pracownika. Nie do końca przekonany do swoich racji lubił ożywioną dyskusję, różnicę poglądów i wymianę myśli. Jeżeli mogę podzielić się swoimi obserwacjami, to miał wręcz niesamowitą pamięć wzrokową. O zdolnościach matematycznych nie mówiąc. Nim ktoś zdążył znaleźć kalkulator, Krzysztof znał już wynik jakichkolwiek obliczeń. Gdyby próbować zebrać te wspólne dwadzieścia lat, powiedziałbym tak: człowiek dialogu i pojednania. W relacjach z ludźmi zawsze próbował dojść do porozumienia. Kiedy jednak zachodziła taka potrzeba, miał odwagę powiedzieć także niewygodną, ale zawszę prawdę. Dziś nie boję się tego stwierdzenia – przez 21 lat pełnienia funkcji burmistrza, był zawsze tym samym człowiekiem. Kiedyś ktoś powiedział, że stanowiliśmy dobry zespół. Niewątpliwie Krzysztof był dobrym człowiekiem i wspaniałym przyjacielem. Ostatnim przejawem jego aktywności było Centrum Kultury w Witkowie. O tej inwestycji mówił z dumą. Miał wizję jego funkcjonowania.Tego co się wydarzyło w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia 2016 roku, nie zapomnę do końca życia. W wigilię złożyliśmy sobie życzenia. Krzysztof wspomniał, że zaraz po świętach trzeba przygotować uroczystość oddania do użytku budynku Centrum Kultury. Na 15 stycznia zaplanował oficjalne otwarcie tego obiektu. W pierwszy dzień świąt, wcześnie rano, otrzymałem informację o śmierci Krzysztofa. Nie mogłem uwierzyć w to, co się stało. Przez całe święta nie byłem w stanie dojść do siebie. W głowie utkwiła mi ostatnia nasza rozmowa: „Pamiętaj, to Centrum jest dla ludzi”. Te słowa obrałem wręcz za testament. (…). Krzysztof niewątpliwie zostawił po sobie pustkę, ale pozostawił po sobie również niezliczone projekty i przedsięwzięcia, które nie boje się tego powiedzieć, przejdą do historii naszej lokalnej społeczności – mówił obecny burmistrz Marian Gadziński podczas jednego z wywiadów na łamach „Kuriera”
Chciał, żeby zabiły serca witkowian
Dziś Centrum Kultury to miejsce noszące jego imię, miejsce, któremu mimo pogłębiającej się choroby, oddawał mnóstwo czasu i sił. Choć nie było go wśród osób przecinających symboliczną wstęgę, wielu czuło jego obecność. Radość z otwarcia tak okazałego obiektu była niczym wobec bólu jaki wypełniał uczestników tak ważnego dnia. Zabrakło najważniejszego – ojca tego miejsca. Budynku, który podziwiali sąsiedzi, zazdrościli włodarze innych miast. Ukojenie na moment dały poruszające słowa jego żony – Beaty Szkudlarek. Wdowa po śp. burmistrzu zabrała uczestników pamiętnego wydarzenia w sentymentalną podróż, zakończoną owacją na stojąco.
– Czasem brakuje słów, żeby móc przemówić. Właśnie w takiej sytuacji jestem dzisiaj. Nie myślałam, że znajdę się w tym pięknym Centrum Kultury w takiej roli. Wydaje mi się, że gdzieś tutaj między państwem jest Krzysztof. Nie przepuściłby takiej okazji, na pewno siedzi obok Mariana – swojego wieloletniego przyjaciela i zastępcy. My go nie widzimy, ale on na pewno tu jest. To miejsce było dla niego wszystkim i spełnieniem wielkich marzeń. Chciał, żeby tętniło tutaj życie, żeby zabiły serca witkowian, żeby zagrała nasza dusza. Każdy potrzebuje tego, aby dostać więcej, a nie tylko tego, co mamy wpisane w życie. Oprócz rzeczy materialnych potrzebujemy też duchowych – tych lepszych. Myślę, że tutaj w tym miejscu spotkacie się z tym pięknem. Teraz Krzysztof jest w domu Boga. Może i w mieście, bo tam potrzebowali porządnego gospodarza, który się wszystkim zajmie. Myślę, że z zadowoleniem patrzy teraz na państwa – na nas – na swoich wyborców, mieszkańców, radnych i przyjaciół. Bardzo czekaliśmy na otwarcie Centrum Kultury i stało się. Stało się tak jak sobie zaplanował. Co prawda, my go nie widzimy, ale jestem pewna, że on tu jest. Jestem zaszczycona i wzruszona, że doceniliście wysiłki mojego męża i jego wieloletnią pracę. Czasem mieliśmy mu nawet za złe, że bardziej dba o wszystkich, a nie o nas. Mam nadzieję, że wszyscy państwo będziecie z tego obiektu bardzo zadowoleni. Bardzo dziękuję paniom i panom radnym, wszystkim współpracownikom – tym bliższym i dalszym, za to wyróżnienie. Na koniec zacytuje słowa filozofa „Umieć wykorzystać czas to szczęście”. Mimo smutku i łez spróbujmy patrzeć w przyszłość. Dziękuję państwu serdecznie w imieniu Krzysztofa i moich dzieci. Dziękuję… – mówiła ze wzruszeniem Beata Szkudlarek.
Z pasją przez 21 lat
Oprócz rodziny, najważniejszą rzeczą w jego życiu była praca. Oddawał się jej bezgranicznie, często stawiając ją ponad wszystko. Swoją funkcję pełnił zarówno zza biurka, jak i w terenie. Nawet podczas urlopu wsiadał na motorower lub w samochód, po czym objeżdżał Witkowo i okolice, obserwując co jest jeszcze do zrobienia. Pasja do samorządu biła niemalże z każdej jego wypowiedzi, planów i zamierzeń.
– Działania na rzecz dobra wspólnego były i są moją pasją życiową, realizacji, której poświęciłem znaczną część życia. W trakcie dotychczasowej pracy w samorządzie oraz działalności społecznej poznałem najważniejsze problemy mieszkańców miasta i wsi. Uważam, że moja wiedza, doświadczenie, umiejętności oraz cechy charakteru sprawiają, że mogę dalej kandydować. Moje dotychczasowe działania są przykładem na to, że umiem realizować wytyczone cele i współdziałać w tym zakresie z innymi ludźmi – mówił w jednej z rozmów z naszym dziennikarzem.
O swoim wieloletnim szefie nie zapominają także pracownicy Urzędu Gminy i Miasta. Jednym ze wspólnych mianowników wspomnień każdego z nich jest profesjonalizm i dążenie do perfekcji.
– Przez chwilę otaczają nas ludzie, którzy mają wpływ na nasze życie. Osoby, które uczyły nas, odkrywały z nami historię, same ją współtworzyły. Jedną z takich osób był na pewno Krzysztof Szkudlarek. Dla wielu, długoletni Burmistrz Gminy i Miasta Witkowo. Dla nas, pracowników Urzędu, po prostu – „Szef”. Wymagający, ale zarazem wspierający, od którego wiele się nauczyliśmy. Niemal w przeddzień pierwszej rocznicy śmierci wspominamy nasze spotkanie z Panem Krzysztofem przy pracowniczym, wigilijnym stole. To wtedy, ostatni raz łamiąc się opłatkiem, składaliśmy sobie życzenia. Potem jak zwykle przy okazji uroczystej kolacji żartowaliśmy, opowiadaliśmy o swoich planach, marzeniach, pracy. Nikt z nas nawet nie przypuszczał, że jest to nasze ostatnie spotkanie. Mieliśmy jeszcze sobie tyle do powiedzenia. Tyle zostało przecież jeszcze do zrobienia. Pamiętamy… – pisali w jednym ze wspomnień.
29 grudnia Witkowo zamarło, ogarnął je smutek. Wówczas pożegnaliśmy prawdziwego gospodarza, przeprowadziliśmy go ulicami miasta, o które tak dbał. Jego odejście to niepowetowana strata dla samorządności gminy i miasta Witkowo, powiatu gnieźnieńskiego, województwa i kraju.
Pamiętamy.
Kurier Witkowski