28 i 29 czerwca 1956 roku w Poznaniu doszło do robotniczych protestów, które przerodziły się w walki uliczne. Władze komunistyczne do ich stłumienia użyły wojska. W konsekwencji śmierć poniosło według wielu historyków około 60-70 osób, rannych było co najmniej 600. Przed kilkoma laty opublikowaliśmy wywiad z Anatolem Anchimiukiem, witkowianinem, który był świadkiem największej masakry w historii PRL. Tym razem dotarliśmy do byłego mieszkańca Witkowa, Stanisława Pietrowskiego, który przy okazji niedawnej, 65 rocznicy robotniczego zrywu, wraca do tamtych wydarzeń.
Stanisław Pietrowski – emerytowany nauczyciel geografii, absolwent Uniwersytetu Gdańskiego. Urodził się w Witkowie, w którym mieszkał 29 lat. Pracę nauczycielską rozpoczął w Szkole Podstawowej w Powidzu, później pracował w Zakładzie Poprawczym w Witkowie. W następnych latach był nauczycielem i dyrektorem szkół w województwach: lubuskim, kujawsko-pomorskim i pomorskim (szkoły podstawowe, liceum i technikum). Na emeryturze pracował również z uzależnionymi od narkotyków. Mieszka w Tczewie.
Pamiętam 56 rok w Poznaniu
Miniona niedawno 65 rocznica krwawych wydarzeń w czerwcu 1956 r. w Poznaniu skłania do wspomnień. Zachęcony przez znajomych piszę parę słów. Wydarzenia czerwcowe w Poznaniu 1956 r. pamiętam dość wyraźnie (choć pewnie są nieco zdeformowane upływem czasu) jako wówczas 11-letnie dziecko.
Byliśmy w tamtych dnia z Mamą i bratem u rodziny w Poznaniu. 28 czerwca na Jeżycach już od rana było widać, że dzieje się coś niepokojącego. Ulicą Dąbrowskiego maszerowali manifestanci z transparentami „My chcemy chleba”, „Chcemy wolności”. Tamtego dnia zamierzaliśmy wracać do Witkowa. Po zakupie biletów na dworcu weszliśmy na Most Dworcowy. Wówczas znajdował się tam wyspowy przystanek tramwajowy. „Siódemka” w kierunku Jeżyc długo nie nadjeżdżała. Okazało się, że tramwaje nie kursują. Poszliśmy pieszo. Idąc ul. Roosevelta wzdłuż terenów targowych, usłyszeliśmy strzały, pamiętam pojedynczy i trzy krótkiej serii. Robiło się niebezpiecznie. Szliśmy w kierunku ul. Gajowej i Rynku Jeżyckiego. Strzały nasilały się. Później okazało się, że pochodziły z niedalekiej ul. Kochanowskiego, sprzed Urzędu Bezpieczeństwa (UB). Po dość długim czasie dotarliśmy do rodziny przy ul. Dąbrowskiego (wówczas Jarosława, obecnie Jana Henryka) niedaleko Wiepofamy.
Po południu wyszedłem z ciocią do miasta. Po kilkuset metrach znów rozległy się strzały. Z wieloma przechodniami schroniliśmy się w najbliższej bramie. Pamiętam ją do dziś. Mówiono, że był snajper na wieży kościoła św. Floriana i Najświętszego Serca Pana Jezusa przy ul. Kościelnej. Kiedy się uciszyło ruszyliśmy dalej. Na rogu ul. Dąbrowskiego i Mickiewicza leżały na chodniku resztki urządzeń zagłuszających zachodnie stacje radiowe. Ludzie zrzucili je z budynku ZUS (później na parterze była tam kawiarnia Ewa).
Rozchodziły się wieści, że do wystąpień doszło też w innych miastach. Słyszało się o Gdańsku i Katowicach. W tych pogłoskach wyrażały się życzenia i nadzieje, a nie rzeczywistość. Ponoć w Witkowie plotkowano, że nie żyjemy.
W Poznaniu wprowadzono stan wyjątkowy. W radiu słyszeliśmy przemówienie ówczesnego premiera Cyrankiewicza, który m.in. straszył odrąbywaniem rąk tym, którzy je podniosą na władzę ludową. Tego samego Cyrankiewicza widziałem później (1964) w holu poznańskiego dworca po przyjeździe pociągiem na otwarcie MTP. Przeszedł speszony z opuszczoną głową. Cisza była wymowna. Karierę tego człowieka zakończył dopiero Grudzień 1970 na Wybrzeżu. Tak się złożyło, że w 1970 r. widziałem niektóre skutki walk w Gdańsku – dworzec i osmalony gmach ówczesnego KW PZPR.
Wracając do Poznania – wyjazd do domu był możliwy dopiero po trzech dniach. Pamiętam czołgi na placu przez dworcem. Na całej 50-km trasie do Gniezna wzdłuż torów kolejowych stali żołnierze z bronią, rozstawieni w regularnych odstępach (co ok. 500 metrów).
25 lat później, 28 czerwca 1981 r., mieszkając już na Pomorzu, byłem w Poznaniu na podniosłej uroczystości odsłonięcia na pl. Adama Mickiewicza Pomnika Ofiar Czerwca 1956. Kilka miesięcy wcześniej, 16 grudnia 1980 r. przeżyłem podobną uroczystość odsłonięcia Pomnika Poległych Stoczniowców 1970.
Stanisław Pietrowski