Pierwsze piłkarskie kroki stawiał na popularnej ,,sztucznej” przy ulicy Czerniejewskiej, gdzie mieszkał wraz z rodzicami oraz rodzeństwem. Dostrzeżony przez trenerów Vitcovii trafił do miejscowego klubu, który okazał się przepustką do dużej piłki. Dziś Michał Marszałek wraca do Witkowa po bezcennych doświadczeniach na poziomie III ligi.
Rozegrałeś ponad 70 spotkań na poziomie III ligi. Występowałeś w Elanie Toruń, Górniku Konin oraz Kotwicy Kołobrzeg. Jak z perspektywy czasu oceniasz swoje liczby?
Mój wynik zawsze mógłby być lepszy. Dla przykładu w Koninie straciłem pół roku gry, ponieważ w 37 sekundzie pierwszego meczu sezonu złamałem obojczyk. Niewątpliwie jest to jednak bezcenne doświadczenie, które udało mi się zebrać.
Po wyleczeniu kontuzji niemal we wszystkich spotkaniach Górnika grałeś w pierwszej jedenastce. Potem nastąpiła przeprowadzka nad morze.
Z Konina do Kotwicy Kołobrzeg przeniósł się trener Sławomir Suchomski, który zaproponował mi, żebym stał się częścią budowanej przez niego drużyny.
W którym z tych klubów grało Ci się najlepiej?
W Toruniu zaczynałem jako 17-latek. Wiele rzeczy było dla mnie zupełną nowością. Wszedłem do mocnej szatni seniorów, w której nie brakowało piłkarzy z okazałą przeszłością. Z kolei w Koninie stworzyliśmy bardzo fajną ekipę, która była wymieniana w gronie kandydatów do spadku z ligi. Tam każdy mecz był niemal o życie. Patrząc na potencjał piłkarski jakim wtedy dysponował klub, Górnik i tak osiągał bardzo dobre wyniki. W Kołobrzegu zetknąłem się z dużą piłką w klubie, który pod względem położenia i aspiracji mógłby występować w I lidze, a nawet Ekstraklasie. Do awansu do II ligi zabrakło nam niewiele punktów.
Wyjazd do Torunia stanowił dla Ciebie test z szybkiego dorastania? Miałeś wtedy 17 lat. Wyfrunąłeś spod skrzydeł rodziców i starszego rodzeństwa i to od razu do dużego miasta jakim był Toruń.
Na pewno dojrzałem tam dużo szybciej niż miałoby to miejsce w Witkowie. Życie w internacie było dla mnie sprawdzianem, którego efekty są i będą widoczne w następnych latach. Z dnia na dzień zacząć żyć sam. Żaden z kumpli, nawet przyjaciel nie zastąpi Ci rodziny, która zawsze dawała mi ogromne wsparcie.
Był takim moment, w którym poczułeś, że gra na tym poziomie rozgrywkowym to niczym wygrana na loterii? Znam Cię na tyle dobrze, że raczej nie było mowy o popularnej ,,sodówce”, ale wyjazd z małego miasteczka mógł wiązać się z pewnym poczuciem wyższości.
Przenosząc się do Torunia poczułem, że w moim życiu nastał fajny czas. Duże miasto, nowi znajomi, większe możliwości. To wszystko pozwalało mi marzyć, że będę żył tylko z piłki nożnej. O ,,sodówce” nie mogło być mowy. Zawdzięczam to rodzicom, którzy przekazali mi dobre wzorce.
Pod koniec minionego roku rozstałeś się z Kotwicą Kołobrzeg, będąc w grupie piłkarzy, którym władze klubu zalegały z wypłacaniem wynagrodzeń. Sprawa ta była opisywana także przez ogólnopolskie media. Jaki miała finał?
Ten rozdział mojego życia został zamknięty. Pieniądze zostały mi wypłacone w dwóch transzach. Rozwiązałem kontrakt z Kotwicą 30 listopada.
Mimo burzliwego rozstania z klubem znad morza, będziesz dobrze wspominał etap w Kołobrzegu?
Zdecydowanie. To piękne miasto i bardzo pozytywny klub ze świetnym stadionem i zapleczem treningowym. Są tam warunki do piłki na wysokim poziomie. Nie będzie tam jej dopóki, dopóty będzie w niej funkcjonował obecny prezes.
Na swojej drodze spotkałeś wielu bardzo dobrych piłkarzy. Jesteś w stanie kogoś wyróżnić?
W pierwszej kolejności Bartosz Żurek, który ocierał się o pierwszą drużynę Legii Warszawa. Miałem przyjemność grać z nim w Elanie Toruń. W Kotwicy występowałem z piłkarzami, którzy mieli za sobą występy w Ekstraklasie. Byli to: Grzegorz Piesio, Adam Pazio, czy Piotr Kieruzel. Było od kogo się uczyć.
Pojawiały się myśli, że możesz podążyć ich drogą?
Każdy sportowiec musi mieć wiarę, że uda mu się wspiąć na wysoki poziom. Moim marzeniem był zagrać w Ekstraklasie. Życie napisało jednak inny scenariusz.
Jesteśmy teraz na Stadionie Miejskim w Witkowie, czyli w miejscu, gdzie stawiałeś pierwsze piłkarskie kroki. Można wręcz powiedzieć, że historia zatoczyła koło. Wracasz do domu?
Wszystko wskazuje na to, że mój powrót do Vitcovii to tylko kwestia dopełnienia formalności. Osiągnąłem porozumienie z zarządem klubu, za co bardzo dziękuję. Ludzie działający w witkowskim klubie ponownie wyciągnęli do mnie pomocną dłoń. Będę mieszkał w Gnieźnie i dzielił pracę zawodową z występami w biało-niebieskich barwach.
Powrót do Vitcovii traktujesz jako ujmę, krok w tył?
Teraz nie. To świadoma decyzja. Inaczej było, kiedy rozstałem się z Elaną i pozostałem bez klubu. Zanim poszedłem do Górnika, poprosiłem ówczesnego trenera Vitcovii i zarząd, żebym mógł dołączyć do zespołu, aby być cały czas w grze. Wtedy czułem, że schodzę niżej. Nie czułem wstydu, ale było dziwnie.
Vitcovia była naturalnym wyborem?
Tak, naturalnym i pierwszym. Na początku roku trenowałem z Mieszkiem Gniezno, ale ostatecznie nie dogadaliśmy się finansowo.
Trudno było Ci podjąć decyzję o powiedzeniu ,,to koniec” w kontekście piłki na wyższym poziomie niż V liga?
Nie da się ukryć, że była to dla mnie trudna decyzja. W końcu wiązałem swoją przyszłość z futbolem. Mam 23 lata i nigdy dotąd nie zagrałem powyżej III ligi. Uderzyłem się w pierś. Dostrzegłem, że czegoś mi brakuje. Dlatego zmieniłem swoje priorytety. Z zarobków na poziomie III ligi nie zapewnił bym godnego życia swojej rodzinie, którą chcę w przyszłości założyć. Do tego dochodzą jeszcze częste problemy w wielu klubach, które raz płacą, a raz nie. Takie są realia polskiej piłki na niższym szczeblu.
Biorąc pod uwagę Twoje dotychczasowe występy, grałeś zarówno na bokach obrony, jak i w środku pomocy. W jakim sektorze boiska czujesz się najlepiej?
W juniorach Elany grałem na środku pomocy. W seniorach przestawiono mnie na lewą i prawą stronę defensywy. W Vitcovii chciałbym wrócić do pomocy. Tam też występowałem w dotychczasowych sparingach.
Jak oceniasz potencjał sportowy seniorów witkowskiego klubu?
Drużyna jest bardzo wyrównana i stosunkowo młoda. Jest spora grupa uzdolnionych piłkarzy. Myślę, że w nadchodzących rozgrywkach możemy pokazać się z bardzo dobrej strony.
Pod koniec minionego roku zdecydowano się na zatrudnienie nowego trenera w osobie Macieja Rozmarynowskiego. Co o nim sądzisz?
Zrobił na mnie duże wrażenie. To bardzo dobry trener. Dysponuje ogromną wiedzą i pasją. Byłem zaskoczony, że w V lidze można spotkać takiego specjalistę. Takiego warsztatu i postrzegania futbolu nie powstydziłoby się wielu trenerów z wyższych poziomów rozgrywkowych.
Piłkarsko wychowywałeś się w Witkowie, które swego czasu uchodziło za kuźnię talentów. Był taki zawodnik, któremu wróżyłeś karierę?
Sądzę, że wielu obserwatorów lokalnej piłki podzieli moje zdanie, co do Mateusza Pietrowskiego. Miał potencjał na dużą piłkę. Nadal wyróżnia się na tle innych. Cieszę się, że będę miał przyjemność ponownie grać z nim w zespole.
Pogdybajmy…Gdyby Twoje interesy były reprezentowane przez agenta, Twoja przygoda z większą piłką trwałaby nadal?
Od początku do końca reprezentowałem się sam. Z agentem byłoby mi łatwiej znaleźć nowy klub – to nie ulega wątpliwości. Tak jak powiedziałeś – teraz można tylko gdybać.
Żałujesz czegoś?
Tylko tego, że na pewnym etapie swojego piłkarskiego życia nie przykładałem się jeszcze bardziej do treningów. Mam tu na myśli grę w Elanie. W obecnej piłce konkurencja jest tak duża, że nie ma czasu na moment wytchnienia. Był czas, w którym myślałem, że odbycie jednego treningu dziennie wystarczy do zrobienia kariery. Myliłem się.
Gdybyś miał wymienić swoje boiskowe atuty i wady, to co by to było?
Wśród wad na pewno aspekt mentalny. Było to widać w niektórych meczach. Zwłaszcza w sporcie psychika odgrywa fundamentalną rolę. Dziś przygotowanie mentalne jest tak samo ważne, jak szybkość, czy wytrzymałość. Jeśli chodzi o pozytywy, to wyróżniłbym motorykę, szybkość i zwinność.
Mogłeś osiągnąć więcej?
Myślę, że tak. Dlatego nie popadam w nadmierny optymizm, patrząc na swoją dotychczasową przygodę z piłką.
Mówisz ,,nie” dużej piłce?
Życie pisze różne scenariusze, dlatego jeszcze się nie żegnam. Kto wie, może wrócę. Priorytetem jest teraz życie prywatne, praca i reprezentowanie GKS Vitcovii Witkowo.