Pogrzeb jest swego rodzaju drogą, która pozwala nam pożegnać się ze zmarłym. W ostatniej drodze śp. Mieczysława Kaźmierczaka uczestniczyło wielu wiernych, oddających cześć zmarłemu 27 lutego organiście. 8 marca, czyli w dniu pogrzebu, padło wiele słów będących hołdem i podsumowaniem życia zmarłego. Życia, któremu od zawsze towarzyszyła muzyka. Jak można było usłyszeć przy grobie – „Będzie musiało minąć wiele dni i wiele nocy, by organy znów zagrały radosną melodię”.
Przyszedł na świat 10 lipca 1945 roku w Dolanach koło Lądku. Mieczysław Kaźmierczak „urodził się z duszą artysty”, wspominała jego siostra Jadwiga Kuropaczewska, która podczas mowy pogrzebowej akcentowała związek zmarłego brata z muzyką, będącą jego życiową pasją. Miał to szczęście, że pracował robiąc to co kocha, zarazem chwaląc muzyką i śpiewem Boga przez ponad 50 lat! Utalentowany młody artysta zaczął zdobywać muzyczne szlify uczestnicząc w Ognisku Muzycznym we Wrześni, a następnie ucząc się przez 5 lat gry na organach w Wyższym Seminarium Duchownym Towarzystwa Salezjańskiego w Lądzie. Przez 13 lat pełnił posługę organisty w parafii w Mielżynie. Ostatecznie trafił do witkowskiej parafii, której przewodził ks. proboszcz Heliodor Jankiewicz. Za organami spędził w Witkowie niespełna 38 lat, wzorowo pełniąc służbę muzyczno-liturgiczną w kościele. 8 marca w kościele parafialnym w Witkowie miała miejsce Msza św. pogrzebowa, w której uczestniczyła cała wspólnota parafialna i inni, którzy swoją obecnością chcieli oddać hołd człowiekowi, który przez kilkadziesiąt lat wzbogacał swoją muzyką i śpiewem Msze św. i nabożeństwa. Śp. Mieczysław Kaźmierczak spoczął na Cmentarzu Parafialnym w Witkowie. Żegnały go tłumy, w różny sposób. Uczestnicząc we Mszy św. pogrzebowej i pochówku, oglądając transmisję w internecie, czy pisząc setki komentarzy pod licznymi postami na portalach społecznościowych, które traktowane jako wpisy kondolencyjne mogą być swoistym pamiętnikiem po zmarłym. Poniżej przedstawiamy treść mowy pogrzebowej wygłoszonej przez siostrę śp. Mieczysława – Jadwigę Kuropaczewską oraz przedstawicielkę chóru kościelnego – Krystynę Ryszkiewicz.
– Niezwykły talent muzyczny. Urodził się z duszą artysty (…). Skupiona wokół niego dziatwa z podziwem słuchała małego grajka. Był takim charyzmatycznym, Jankiem Muzykantem. W miarę upływu czasu, jako nastolatek, spotkał kogoś, kto wyczuł w nim wielką wrażliwość muzyczną. Był to ksiądz z parafii Staw. Krok po kroku, zdobywał szlify, i zadziwiał wszystkich swoim talentem, grając na różnych instrumentach. Ale organy, to był cały jego świat. Nikt tak jak on, nie potrafił tak bardzo skupić uwagi słuchaczy. Przez wiele lat, rozwijał swoją ogromną pasję muzyczną. Poświęcił się jej całkowicie. Był niezwykle zakręcony. Wszelkie ważne imprezy rodzinne, nie mogły się odbyć bez jego udziału. Był człowiekiem nietuzinkowym. Mieciu, braciszku i mistrzu. Zapisałeś się pięknie w historii naszej rodziny. Kto będzie umilał nasze spotkania? Na to pytanie odpowiedź jest jedna – nikt! Spoczywaj w pokoju. Będzie nam Ciebie brakowało – Jadwiga Kuropaczewska.
– Nigdy nie możemy być pewni tego, czy dzień, który właśnie przeżywamy, nie jest naszym ostatnim. Czy list, który do kogoś wysyłamy, to nie pożegnanie. Człowiek, tyle razy umiera, ile traci swoich bliskich. Śmierć jest straszna, ale nie dal tych, którzy odchodzą, a dla tych, którzy zostają. To oni muszą się zmierzyć ze smutkiem, samotnością, a czasem z poczuciem winy. W głowie kłębią się rozmaite myśli. Za mało kochaliśmy, zbyt długo odkładaliśmy na później ważne sprawy. Strata pozostaje w człowieku. Tylko ból, co raz bardziej się zaciera. Będzie musiało minąć wiele dni, wiele nocy, by organy znów zagrały radosną melodię. Ale w końcu zagrają. Muzyka będzie trwać wiecznie. Przyjaciele są jak kwiaty w ogrodzie życia. Nie mówimy Tobie Mieciu żegnaj, lecz do zobaczenia. Czekaj tam na nas z bułeczkami drożdżowymi, i swoją miodóweczką – Krystyna Ryszkiewicz.
Na naszą prośbę, Jakub Gielewski, organista, jeden z bardziej znanych uczniów Mieczysława Kaźmierczaka, podzielił się z czytelnikami osobistą historią i bliską relacją ze swoim zmarłym mentorem.
– Do zobaczenia Panie Mieciu – takimi słowami pożegnałem się ostatni raz z moim nauczycielem, nie wiedząc, że będzie to nasze ostatnie pożegnanie. Wspominam Pana Miecia jako mojego nauczyciela (nie tylko muzyki, ale nauczyciela życia). Był stanowczo kimś więcej – przede wszystkim moim przyjacielem, oddanym każdej sprawie, zainteresowanym drugim człowiekiem. Pamiętam od zawsze jego oddanie dla witkowskiej parafii, zaangażowanie dla wszystkich spraw związanych z Kościołem. Przez całe życie uczył i pokazywał, co to znaczy być dobrym człowiekiem. Wspominam setki godzin rozmów o muzyce, organach, instrumentach, o wszystkim tym, o czym miał tak ogromną wiedzę, ale i pasję. Był wspaniałym kompozytorem, na szczęście wszystko, co napisał, zostało po nim. Wiele razy żartował, był to nie odłączny element rozmów. Po śmierci Ojca Jana Góry, który zmarł przy ołtarzu, żartował wiele razy, że on chyba też przy organach umrze. Pan Mieczysław był osobą o bardzo wysokiej kulturze. Ubiór, czyste buty, zawsze powtarzał, że to jak się ktoś ubiera świadczy o nim, dlatego też znali wszyscy Pana organistę z elegancji. Zawsze pomocny. Gdy grałem jeszcze w parafii w Ostrowitem i nie moglem zagrać na mszy, wystarczył jeden telefon i Pan Mieczysław był gotowy do pomocy, żeby pojechać i zagrać za mnie. Uwielbiał muzykę i wszystko co z nią związane, bez muzyki nie potrafił żyć, nawet gdy szedł ulicą podgwizdywał melodie. Osoba, która nie znała słowa odpoczynek, zawsze coś robił, nawet gdy miał urlop codziennie chodził do kościoła, majstrował coś w garażu, piekł bułeczki, placki….. Ciężko było spotkać Go siedzącego (nie pamiętam takiej sytuacji), nigdy nie narzekał, brał wszystko z humorem. Powtarzał często żartobliwie „jak się zje i wypije, to się żyje”. Miałem ogromny zaszczyt spotkać w swoim życiu Pana Miecia. Obiecuję, że będę wcielał w życie wszystko to, czego mnie nauczył. Wiele osób mnie pytało, czy zastąpię teraz Pana Mieczysława? Odpowiadam – nie da się Go zastąpić…. po prostu nie da się – powiedział Jakub Gielewski.
________
Wszystkim, którzy byli z nami w najtrudniejszych chwilach, dzieląc smutki i żal oraz wzięli udział w uroczystości pogrzebowej śp. Mieczysława Kaźmierczaka. Szczególnie ks. dziekanowi Andrzejowi Ziółkowskiemu oraz ks. kanonikowi Franciszkowi Jabłońskiemu i innym kapłanom za odprawioną Mszę św. pogrzebową, słowa wsparcia i modlitwy. Panu Henrykowi Łukowskiemu za okazaną pomoc. Chórowi kościelnemu, rodzinie, przyjaciołom, znajomym za obecność w modlitwie i intencje mszalne, złożone kwiaty.
Serdeczne podziękowanie składa żona z dziećmi.