Wraz z odejściem Mieczysława Kaźmierczaka pojawiły się pytania co do przyszłości zasłużonego dla miasta chóru kościelnego, którego organista był założycielem w 1983 roku. Wszystko wskazuje na to, że miłośnicy śpiewu będą mogli kontynuować go podczas Eucharystii pod okiem tego samego opiekuna.
Nasze przypuszczenia z ubiegłego tygodnia się potwierdziły. 35-lecie organisty Mieczysława Kaźmierczaka było zarazem pożegnaniem muzyka. Dlaczego ksiądz proboszcz Stanisław Goc ukrył ten istotny fakt przed wiernymi w ogłoszeniach parafialnych? Dobrze, że gospodarz parafii poczuwał się do obowiązku i uroczyście pożegnał zasłużonego pracownika, który kilkadziesiąt lat towarzyszył parafianom podczas każdej mszy świętej, czy nabożeństwa. Szkoda, że wszystkiemu towarzyszyła aura tajemniczości i pośpiech, przez co zabrakło na tej wyjątkowej mszy najważniejszych oprócz jubilata osób, czyli chórzystów, którzy akurat w tym czasie koncertowali w Skorzęcinie oraz wielu nieświadomych delegacji. Jeszcze w sobotę za organami zasiadł następca witkowianina – pan Tadeusz. Mieczysław Kaźmierczak w niedzielę zagrał na sumie, z uwagi na fakt występu podległego mu chóru kościelnego. Dobra wiadomość jest taka, że proboszcz zezwolił na tę chwilę emerytowi, na kontynuowanie pracy z chórem kościelnym. Chórzyści i ich opiekun odetchnęli z ulgą, bo nadal będą mogli robić to co lubią najbardziej, czyli śpiewać na chwałę Bogu. Szczęśliwi powinni być też parafianie, którzy podczas niektórych Mszy św. o godz. 10.30 będą mogli usłyszeć byłego organistę. Ciężka praca czeka za to nowego pracownika, który przynajmniej na razie będzie musiał pełnić podwójną rolę – organisty i kościelnego.