Częstym problemem są sąsiedzi, którzy nieustannie wynajdują coraz „ciekawsze”, bezpodstawne powody na doniesienie na nas różnym służbom. Potrafi być to bardzo uciążliwe, szczególnie jeśli notorycznie się to powtarza.
Na początku kwietnia do jednego z mieszkań na witkowskim osiedlu wojskowym zapukali policjanci. Stróże prawa sprawdzali, czy informacja, którą dostali od „życzliwej osoby”, jakoby kontrolowany lokator nie poddał się obowiązkowej kwarantannie po przyjeździe z zagranicy jest prawdziwa. Okazało się, że mężczyzna wrócił do Polski, ale jeszcze przed wprowadzeniem obowiązkowej kwarantanny domowej i nie musiał się jej podjąć. Donos był zatem nietrafiony, a co za tym idzie, interwencja policji, zaopatrzonej w rękawiczki i maseczki zupełnie niepotrzebna. Czy mieszkańcom, którzy fundują nam wizytę policji z wyimaginowanego powodu, kierującym się pseudo troską mogą grozić jakieś konsekwencje? Oczywiście. Z ofiary możemy zmienić się w „oprawcę”. Zgodnie z zapisem art. 212 Kodeksu karnego, za pomawianie i narażanie na utratę zaufania, problematyczny sąsiad może zostać ukarany. Sąd może nałożyć na niego grzywnę, ograniczyć, a nawet pozbawić wolności. Jeżeli donosy się powtarzają i dotyczą tych samych skontrolowanych już kwestii, organ nie powinien podejmować i prowadzić postępowania w sprawie.