Od 9 lat pełni funkcję sołtysa Kamionki. W październiku wygrała z Ireneuszem Kwapichem, zajmując jego miejsce w Radzie Miejskiej. Uchodzi za zdecydowaną i przebojową kobietę, które nie boi się bronić własnego zdania. W rozmowie z naszym dziennikarzem Renata Robaszkiewicz (48 l.) opowiada m.in. o byciu jedyną kobietą w Radzie, słodkich prezentach dla kolegów radnych, propozycji od burmistrza Witkowa oraz nieczystej kampanii wyborczej.
Jak czuję się pani jako jedyna kobieta wśród pozostałych 14 mężczyzn w Radzie Miejskiej?
Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Dogadujemy się super. Mogę liczyć na ich uprzejmość i cenne podpowiedzi. Moje wejście w struktury Rady Miejskiej nie było aż tak trudne, ponieważ od 9 lat jestem sołtysem Sołectwa Kamionka, dlatego już wcześniej poznałam, jak samorząd działa od kuchni. Stres był, ale głównie ten motywacyjny. Najbardziej denerwowałam się przed inauguracyjną sesją i ślubowaniem.
Wcześniej przez lata brała pani udział w sesjach, ale siedząc w gronie sołtysów i przewodniczących osiedli. Teraz z racji nowej funkcji przeniosła się pani bliżej burmistrza oraz radnych.
Dokładnie. Na pozór to symboliczna zmiana miejsca siedzenia, a jednak znaczy dla mnie wiele. Z sentymentem patrzę na sołtysów i przewodniczących, z którymi byłam od lat. Nadal jestem, ale tym razem w innym miejscu i już jako radna.
Słyszałem, że zapewniła pani męskie grono Rady, że na posiedzenia każdej komisji, do której pani należy, będzie pani piekła ciasta. To prawda?
Zgadza się, to obietnica, której dotrzymuję. Sądzę, że będzie to miłe urozmaicenie pracy w trzech komisjach, w których skład wchodzę. Bardzo lubię piec, więc będzie to dla mnie sama przyjemność.
Cofnijmy się do czasu sprzed wyborów. Podjęła pani decyzję o starcie, ponieważ myślała pani o tym o dawna czy było to podyktowane propozycją burmistrza Mariana Gadzińskiego i komitetu „Samorządna Gmina Witkowo”?
Wystartowałam, ponieważ propozycja przyszła bezpośrednio od burmistrza. Nie ukrywam, że współpracuję z obecnym burmistrzem od wielu lat – kiedy był jeszcze zastępcą za czasów śp. Krzysztofa Szkudlarka, z którym również miała przyjemność pracować na rzecz witkowskiego społeczeństwa. Oprócz tego, kiedy żył mój teściu także był silnie związany z tym kierunkiem rozwoju gminy Witkowo. Przy podjęciu ostatecznej decyzji, otrzymałam ogromne wsparcie od mojej rodziny na czele z mężem.
Więcej w Kurierze.