Udało się! – mogą krzyknąć przeciwnicy hałaśliwej zabawy w wykonaniu niektórych kierowców, którzy jako miejsce rozrywki upodobali sobie targowisko miejskie. Teraz nie da się już na nie wjechać.
Geneza głośnego problemu sięga zwłaszcza okresów letnich, w których niektórzy zmotoryzowani witkowianie narzekają na brak zajęcia…zwłaszcza po zmroku. Wówczas udawali się na targowisko, aby kręcić autami popularne ,,bączki”. Dla okolicznych mieszkańców wiązało się to nie tylko ze smrodem palonych opon, ale przede wszystkim hałasem, który rozlegał się w promieniu kilku kilometrów. Sprawa stała się na tyle uciążliwa, że trafiła pod obrady witkowskich radnych. Temat ,,rozgrzali” radni Paweł Roszyk i Czesław Nowaczyk, apelując o rozwiązanie kłopotu. Składając oficjalny wniosek doczekali się odpowiedzi ze strony magistratu.
– Targowisko jest obiektem otwartym. Przywoływane tu zdarzenia nie powinny mieć miejsca, ponieważ jest to wykroczenie. Dysponujemy monitoringiem, dlatego takie sprawy będą i były zgłaszane na policję. Nikt z tym nic więcej nie robił. Policja nie jest zainteresowana taką niską przestępczością – mówiła na październikowej komisji oświaty Justyna Dzionek-Przybyszewska z witkowskiego magistratu.
Niesmak z powodu braku oczekiwanej interwencji przyniósł niespodziewany efekt w postaci parkingowych blokad, które na początku listopada zamontowano przy dwóch wjazdach na targowisko. Teraz są one otwierane przy użyciu klucza wyłącznie w uzasadnionych przypadkach – w tym na czas dni targowych. Problem rozwiązany.
Wszyscy słyszeli, tylko nie policja. Chyba za daleko ma posterunek. To była ich sprawa a nie radnych.