Charakterystyczny kevlar zastąpiła bluza i spodnie jeansowe, zamiast kasku pojawiła się dobrze ułożona fryzura, a zapach metanolu zajął aromat kawy. Wszystko to w nieco innej rozmowie z witkowianinem Norbertem Krakowiakiem, który pokazał nam część swojego prywatnego świata.
Twój sposób na życie i źródło dochodów to żużel. Można powiedzieć także, że aktualnie to Twój zawód. Naprzeciw nas w Twoim domu znajduje się pokaźna kolekcja książek o tematyce psychologicznej, motywacyjnej i biografii znanych sportowców. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że gdyby nie one, mógłbyś nie być w tym miejscu karieru, w którym jesteś teraz.
W ciężkich dla siebie momentach czerpię z nich siłę i motywację do dalszego działania. Nawet jeśli wszystko w mojej głowie funkcjonuje tak jak należy, to i tak lubię przeczytać dobrą książkę. Często brakuje czasu, ale staram się go wygospodarować. W końcu opowiadają m.in. o życiu najlepszych sportowców danych dyscyplin. Warto spojrzeć na ich model pracy, sposób radzenia sobie ze stresem i mentalnością sportowca.
Jeśli miałbyś napisać książkę, to o czym by była?
Dobre pytanie, ponieważ moim marzeniem jest, aby po zakończeniu kariery napisać książkę. Są to plany, które da się zrealizować. Ukazywałaby obraz sportowca, ale od strony psychologicznej.
Od października jesteś studentem psychologii biznesu w Wyższej Szkole Bankowej w Poznaniu. Już podczas naszej poprzedniej rozmowy, kiedy byłeś przed maturą, planowałeś wybrać ten kierunek.
Interesuję się tym, więc postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym. Jestem już po pierwszym zjeździe. Z przyczyn logistycznych nie zdecydowałem się na psychologię sportu, która jest realizowana w Warszawie i Wrocławiu.
Jaka książka z Twojej kolekcji jest dla Ciebie szczególna?
Trudno dokonać jednoznacznego wyboru, ale myślę, że najwięcej w najcięższych chwilach dała mi autobiografia narciarza alpejskiego Bode Milera. Pomogła mi radzić sobie z trudnościami jakich doświadczałem przez upadki na motocyklu. Podobnie jak on często podejmowałem ryzyko, co skutkowało upadkami. Trzeba mieć odpowiednie umiejętności taktyczno-techniczne, aby podejmować odpowiednie duże ryzyko. Z drugiej strony bez ryzyka nie wejdzie się na mistrzowski poziom.
Często miewasz trudne momenty?
Każdy mój dotychczasowy sezon wiązał się z tym, że pojawiały się problemy. W tym również, kiedy zanotowałem kilka słabszych występów. Na szczęście mam na tyle dużo doświadczenia w tym temacie, że wiedziałem w jaki sposób sobie z tym poradzić. Bez psychologa nie dałbym rady. Na pewnym etapie mojej kariery jego pomoc była niezbędna. Od 3 lat korzystam z pomocy Damiana Salwina, który jest także psychologiem pierwszej reprezentacji w piłce nożnej.

Jesteś jego częstym gościem?
Kiedyś były to spotkania cykliczne, a teraz ograniczamy się do konsultacji. Zdarza się również, że jest na moich meczach. Ciekawostką jest to, że najlepsze ligowe występy w niedawnym sezonie były właśnie, kiedy obserwował je na żywo.
Sądzisz, że w przyszłości pomoc psychologa nie będzie Ci już potrzebna, czy wręcz przeciwnie?
Często od mojego psychologa słyszę, że jego zadaniem jest to, aby doprowadzić mnie do takiego momentu, w którym będę potrafił samodzielnie radzić sobie ze stresem i trudnymi momentami. Pokazuje mi mechanizmy i narzędzia, dzięki którym nad wszystkim panuję. Ta współpraca kiedyś się kończy, ale niekoniecznie na zawsze.
Zdarzało Ci się stracić motywację?
Zdecydowanie. W tym sezonie nastąpiło to kilka razy. Wpłynęły na to m.in. zmęczenie, gorsze wyniki, czy nawet częste wygrane w zawodach młodzieżowych z tymi samymi zawodnikami. Właśnie wtedy wykorzystuję wiedzę, którą przekazuje mi psycholog.
Miało nie być zbyt wiele o żużlu, bo w końcu jesteś już po sezonie, ale jak podsumowałbyś go w kilku zdaniach? W końcu zdobyłeś dwa złote medale kolejno Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych oraz Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów.
W skali szkolnej na 4+. Zwłaszcza końcówka sezonu należała do bardzo udanych, w tym dwa złota i dwa wygrane turnieje. Mówi się, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. Mam nadzieję, że to powiedzenie sprawdzi się także w moim przypadku. Żałuję jedynie tego, że z ekipą z Zielonej Góry nie udało nam się wywalczyć przynajmniej brązowych medali w Ekstralidze.
Od początku swojej kariery towarzyszy Ci tata Robert. W środowisku żużlowym zdania na temat czynnej pomocy rodziców są podzielone. Bartosz Zmarzlik zdobył mistrzostwo świata przy ogromnym wsparciu rodziny – w tym przede wszystkim taty. Są i tacy żużlowcy, którzy mimo ogromnego doświadczenia swoich ojców – co ważne – byłych żużlowców – wybierają samodzielną drogę. Wśród nich jest Maksym Drabik. Jak jest w Twoim przypadku?
Nasze relacje są cały czas świetne. Nie da się ukryć, że tacie powie się to, czego często nie przekaże się pracownikowi. Chwalę sobie współpracę z tatą i moim mechanikiem Robertem Niedzielskim, który dołączył do nas od tego sezonu. Podczas meczu Robert zajmuje się przodem motocykla, a tata tyłem. Nie muszę się martwić o przygotowanie sprzętu, co też daje duży komfort. Każdy skupia się na tym co potrafi najlepiej i dobrze się uzupełniamy
Jesteś już po sezonie. Teraz czas na wypoczynek i przygotowania do przyszłorocznej inauguracji?
Nie wykluczam wyjazdu na upragnione wakacje, ponieważ tym roku nie planuję już żadnych starów. Większość mojego sprzętu ląduje w kartonach. Od grudnia ruszam z przygotowaniami fizycznymi – m.in. pod okiem trenera Przemysława Gnata z Gniezna. Na motocykl wsiądę dopiero w marcu. Przede mną ostatnim sezon w gronie juniorów, dlatego będę chciał zaprezentować się z jak najlepszej strony, aby zapracować na kontrakt w Ekstralidze albo w I lidze.