– Zabierają nam samolot – takie głosy pojawiły się na witkowskim osiedlu, kiedy na Skwerze Lotników stanął prowizoryczny płot. Powodem zamieszania było jednak zupełnie coś innego.
Kilka tygodni temu ikona osiedla została otoczona przez rusztowania oraz tymczasowe ogrodzenie. Okazało się, że samolot IŁ-28 nigdzie się nie wybiera. Pojawienie się niepokojących elementów w jego sąsiedztwie było związane z zaplanowanymi pracami modernizacyjnymi. Okazały obiekt latając został odmalowany, przez co zyskał nowy blask. Stało się tak za sprawą powidzkiego wojska oraz samorządu Witkowa, które sfinansowały prace. Jednym z ostatnich pilotów, który siedział za sterami IŁ-28 stacjonujących w latach 60-tych w Powidzu, był Czesław Kuta. Zmarły w minionym roku pilot z sentymentem wracał do chwil związanych z tym samolotem. Nie wszystkie należały do bezpiecznych.
– Na samolocie IŁ-28 po lądowaniu odpadło mi koło. Był tak ogromnych huk, że kierownik lotu słyszał go w odległości 3 kilometrów. Co ciekawe, ja siedząc w kabinie nic nie usłyszałem, ponieważ miałem założony kask. Zorientowałem się, że nie mam koła dopiero wtedy, kiedy zaczęło wyprzedzać mój samolot. Dobrze, że stało się to przy lądowaniu, a nie starcie. Innym razem leciałem w nocy ze Szczecina, kiedy na wysokości 4 tysięcy metrów silniki zaczęły nieprawidłowo pracować. Obroty zaczęły diametralnie spadać. Nawiązałem łączność z kierownikiem lotu i byliśmy przygotowani na opuszczenie samolotu w wypadku zgaśnięcia silników. Na szczęście do tego nie doszło i szczęśliwie wylądowałem. Pamiętam też, kiedyś wykonywałem nad morzem zadanie ćwiczebne dla artylerii. Wpadłem w chmurę ze silnym oblodzeniem. Wyleciałem stamtąd i zauważyłem, że samolot jest w części oblodzony, przez co nie mogłem zwiększyć obrotów. Ponadto podczas, gdy wylatywałem z chmur, urwałem antenę i nie mogłem określić kierunku, w którym znajduje się lotnisko. Dopiero po nawiązaniu łączności zdołałem wylądować. Tego typu zdarzeń było wiele. Na szczęście każde zakończyło się pomyślnie – mówił w wywiadzie na łamach „Kuriera”.
Niestety nie dla wszystkich – 6 czerwca 1975 roku ostatnia katastrofa IL°28 w Powidzu . Zginala zaloga w skladzie Zdzislaw Fryt , Waclaw Dziengielewicz i strzelec A. Zielinski .
Z tego co pamiętam, nie była to katastrofa spowodowana awaria samolotu tylko było to zestrzelenie przez sojusznicza armię radziecka i było otoczone ogromną tajemnica…
Czesław Kuta był moim dziadkiem i jestem dumny z tego faktu do końca swoich dni był dumnym posiadaczem krzyża kawalerskiego