W wieku 90 lat zmarł Jan Wyszyński. W przeszłości kościelny i grabarz w mikołajowej parafii oraz najstarszy druh OSP Witkowo. Witkowianin odszedł ze świata żywych 9 września.
Rodowity witkowianin z krwi i kości – od zawsze związany z Witkowem. Nigdy nie bał się pracy o czym świadczy różnorodność jego zajęć. Jako dziecko zaczynał jako pastuch, aby po latach pracować w lokalnym tartaku Niemca mieszkającego w Witkowie. Ponadto był zatrudniony na lotnisku w Powidzu jako strażak i w spółdzielni, gdzie zajmował się stolarstwem. Przez 15 lat dbał o kościół pw. św. Mikołaja, pełniąc rolę kościelnego.
– Trudniłem się też ogrodnictwem dzięki panu Gromadzińskiemu. Swoje w wojnę też przeżyłem. Wielokrotnie mnie pobito, strzelano do mnie i wybito zęby – opowiadał pan Jan.
Do ostatnich dni jego życie wypełniała największa miłość – żona Maria. Poznali się zupełnie przypadkowo na terenie jej domostwa w Skorzęcinie. To właśnie tam pan Jan wraz z kolegami zostawiał rowery, aby móc udać się nad pobliskie jezioro na ryby.
– Jak się poznaliśmy to miałam 19 lat, a Janek 23. Starania o moje względy trwały długo. Początkowo aż tak mi się nie podobał, ale miał piękne błękitne oczy. Po niemal każdym spotkaniu chciałam spojrzeć w nie jeszcze raz – wspominała pani Maria podczas wywiadu dla „Kuriera”.
Oświadczyny odbyły się w Boże Narodzenie. Pobrali się w Ostrowitem Prymasowski, gdzie na ślub dojechali rowerami.
– Pamiętam, że było wtedy dużo śniegu. Ledwie przejeżdżaliśmy przez zaspy. Tego samego dnia w godzinach wieczornych ksiądz Lens udzielił nam ślubu. Kiedyś było inaczej niż teraz – mówiła pani Wyszyńska.
Owocami ich miłości były dzieci: Józef, Krystyna i Barbara. Dochowali się również gromadki wnuków oraz prawnuków. Jak sami podkreślali – byli szczęśliwym małżeństwem. Rozumieli się niemal bez słów, ich związkowi towarzyszyło również wiele poczucia humoru. W 2015 roku obchodzili wyjątkową uroczystość 60-lecia małżeństwa.
Pogrzeb byłego kościelnego odbył się 11 września na cmentarzu parafialnym w Witkowie.