Odszedł symbol witkowskiego rzemiosła motoryzacyjnego
16 lipca, po długiej chorobie zmarł w wieku 78 lat, znany witkowski rzemieślnik, wielki miłośnik motoryzacji śp. Eugeniusz Zieliński. Wspominamy tego wspaniałego człowieka, m.in. wracając do jego słów, które padły podczas wywiadu, udzielonego nam w 2012 roku.
Eugeniusz Zieliński urodził się Żelazkowie. Od najmłodszych lat przejawiał zainteresowanie do motoryzacji. Po skończeniu szkoły zawodowej podjął pracę na kolei, w warsztacie, a później jako maszynista na lokomotywach. W 1965 roku postanowił rozpocząć pracę na własny rachunek. Przez pierwsze lata zakład prowadzony był w Żelazkowie koło Gniezna, a od 1970 roku w Witkowie przy ulicy Warszawskiej 24, co spowodowało, że do zakładu zaglądała coraz to większa liczba ludzi. – Do Witkowa warto było przyjechać, chociaż początkowo takie myśli były, że obawiałem się do dużego miasta przyjechać, ale to było przyszłościowe i bardzo dobrze, że tak się stało, nie żałuję tej decyzji – wspominał pan Eugeniusz. Przez ręce witkowskiego rzemieślnika i jego syna Marka przechodziło wiele motocykli, motorowerów czy nawet rowerów, bo i z nimi pojawiali się rowerzyści szukający pomocy. Na rynku ich firma działa już ponad 50 lat. – Przez tyle lat to klienci już są tacy pokoleniowi. Tak jak ja, jak gdyby czwarte pokolenie. Trochę to trudno zrozumieć, ale nieraz przyjedzie dziadek, syn, wnuk – mówił pan Eugeniusz. Przez zakład, którego inicjatorem był śp. Eugeniusz Zieliński przewinęło się wielu mieszkańców gminy Witkowo. – U nas wyszkoliło się kilkunastu uczniów. Między innymi znani w witkowskim środowisku Hirek Sowa, Staszek Perlicki, Piotrek Pietrowski, Janek Krzewiński i wielu innych. Na przełomie lat 70 i 80 pracowało nas w zakładzie pięcioro i nie szło się wyrobić. Z czasem samochody zaczęły wypierać motocykle. Było coraz gorzej i teraz jesteśmy z synem Markiem we dwójkę – mówił w 2012 roku wielki miłośnik motoryzacji, który nigdy nikomu nie odmawiał pomocy. – Nie odmawiamy nikomu, bo klienta trzeba szanować. Motocykle są, pracować jeszcze musimy. Ja lubię pracować, mam takich doradców, co mówią zwolnij, odpocznij, siądź przed telewizorem, ale ja tak nie mogę, jestem nauczony ciągle w ruchu i tym bardziej przy tych pojazdach. Klienta żal, gdy jest w potrzebie. Nie miło by mi było odmówić, powiedzieć, że już nie pracuję, nie zrobię – oznajmił będący jeszcze kilka lat temu czynnym rzemieślnikiem pan Eugeniusz. Pasja do motocykli dawała mu wiele satysfakcji. Dzięki niej poznał swoją żonę. – Swoją miłość poznałem przy motorze. Znałem brata mojej żony. Byłem wezwany do naprawy motocykla i tam ją poznałem. Ona też jeździła motocyklem – dodał pan Eugeniusz. Śp. Eugeniusz Zieliński począwszy od 1981 roku brał czynny udział w spotkaniu rzemieślników, uczestnicząc w kilkudziesięciu Ogólnopolskich Pielgrzymkach Rzemiosła Polskiego na Jasną Górę. Swoją pierwszą pielgrzymkę odbył Syrenką. Życie śp. Eugeniusza Zielińskiego, mimo niełatwego dzieciństwa potoczyło się szczęśliwie. Witkowianina cechowała skromność i pokora. Był zawsze otoczony liczną, kochającą rodziną i przyjaciółmi, których nie zabrakło podczas ostatniej drogi. Grupa motocyklistów oddała hołd zmarłemu przez odpalenie maszyn i klaksony. Na witkowskim cmentarzu parafialnym żegnały go w sobotę tłumy. Niech spoczywa w pokoju!