Artyści w dobie pandemii chwytali się różnych zajęć, aby „utrzymać się na powierzchni”. Szczególnie trudno mieli ci, którzy dopiero zaczynają aktorską przygodę. Zapytaliśmy witkowianina, Patryka Michalaka, jak Covid-19 i związane z nim obostrzenia wpłynęły na jego życie.
Jak przetrwałeś trudny dla wszystkich okres obostrzeń i czas, gdy kultura została mocno ograniczona?
Cóż…wzdycham bo pandemia zaskoczyła mnie tak samo jak wszystkich, ale muszę przyznać, że nie byłem przygotowany do takiego zdarzenia kompletnie. Pod wieloma względami. Mieszkałem wtedy w Warszawie, byłem freelancerem – wolnym strzelcem, nie miałem stałej pracy w teatrze. Dość popularna forma funkcjonowania dla aktorów, którzy nie dostali się na etat do teatru lub tak jak ja, wzbraniali się przed uwiązaniem w jednym miejscu. Zawsze ceniłem sobie wolność, również tą artystyczną. Z dużą dozą pokory dodałbym teraz, że „wtedy” się wzbraniałem (śmiech). Marzec 2020 – dopiero co zagrałem premierowy set spektakli w Instytucie im.J. Grotowskiego „W końcu będzie ciepło” we Wrocławiu. Plany na kolejne spektakle zostały zawieszone. W Warszawie dorywcze prace, takie jak dubbing, animacje i eventy również. Nawet na kelnera nie można się było nająć, bo gastronomia też zamknięta. Pamiętam pierwsze dni, jak cała Warszawa postapokaliptycznie pusta. Przerażający widok, a w mediach eskalowanie strachu. Co robić? Na szczęście tak jak pani Irena Kwiatkowska „żadnej pracy się nie boję” i wyjechałem z kraju do Niemiec. Jako opiekun osoby starszej. Pamiętam niemiecki jeszcze z czasów gimnazjum (pozdrawiam serdecznie przy tej okazji, panią Anię Brząkowską, moją panią nauczyciel od niemieckiego). Niesamowite doświadczenie. Nie tylko wykonywanie obowiązków, ale również obecność, bliskość z osobą chorą na demencję. Śpiew. Oswajanie się ze śmiercią. Będąc w Niemczech udało mi się wziąć udział w dwóch performansach teatru TR Warszawa przez Zooma. Również jakaś próba czytań performatywnych poprzez live stream z przyjaciółmi. Takie macanie nowej rzeczywistości, i pytania „co jeśli teatr nie wróci”? Nie w formie jakiej go znamy, czyli spotkania z widzami, wymianą energii miedzy tymi ze sceny, z tymi zza rampy. W czerwcu, pierwsze otwarcie granic. I natychmiastowy wyjazd do Grecji. Tam m.in. obiecana rola Hamleta w greckim teatrze. Drugi lockdown całkowity. Przesunięcie, z listopada na marzec, a potem na maj. Ostatecznie projekt nie powstanie. Rzeczywistość grecka to godzina policyjna i powiadamianie poprzez SMS przy każdym wyjściu z domu. Życie sprowadzone do 6 cyfr określające „najpotrzebniejsze opcje” tj. 1. Lekarz. 2. Supermarket. 6. 1 godzina gimnastyki dziennie. Do Polski wróciłem dopiero na kilka dni zdjęciowych do filmu w listopadzie. W strachu, że nie wrócę. Koszmarny rollercoaster emocjonalny. Rozpocząłem w Grecji próby do „Tlenu” Wyrypajewa w mojej reżyserii. Próby na dziko, w mieszkaniu mojej dziewczyny. Jeszcze w kwietniu nic nie było wiadomo. Nikt nie mógł nam wynająć sali prób czy sceny. Polska otwierała się na tydzień, czy dwa. Grecja niestety nie. Pomoc socjalna? Zapomogi? Tak, jednorazowe 700 zł z ZUSu postojowego i 1700 zł przy pierwszej fali z pomocy „kultury”. Jednak od lipca 2020, aż do kwietnia 2021 – cisza. Nie chcę tego nawet komentować. Nagonka na artystów, że nam mało albo, że zarabiamy miliony? Powstała akcja #JestemAktoremNieCelebrytą, żeby pokazać jaki odsetek ludzi może pozwolić sobie na niegranie spektakli. Czyli ma swoją poduszkę finansową. Nawet koledzy na etacie, którzy mają podstawową pensję (najniższą krajową ) bez dodatkowych spektakli, często nie dawali rady. Ja nie mam dzieci, ani kredytu. Wielu ma.
Czy już wróciłeś na właściwe tory, i znów możesz się realizować jako aktor czy reżyser?
Czy właściwe tory…? Po bessie zwykle przychodzi hossa. Ja jestem jeszcze w fazie „akumulacji”, odreagowania stresu. Po 1.5 roku mieszkania w Atenach, postanowiłem wrócić do Polski. Odnowić kontakty. To jest proces. Właśnie zakończył się festiwal „Paragraf” we Wrocławiu, gdzie występowałem ze spektaklem pt: „W końcu będzie ciepło”. Jest to teatr dokumentalny. O zmianach klimatycznych, katastrofie, która nadchodzi, ale również z wydźwiękiem socjologicznym, jak tworzy się grupa, kim są aktywiści i czym jest nieposłuszeństwo obywatelskie To był ciekawy tydzień wznawiać spektakl po ponad roku, ale bardzo owocny, bo z owacjami od publiczności. Szalenie milo było ich znowu zobaczyć. Usłyszeć reakcje. Ta pandemia, lockdowny, były też jakiegoś rodzaju błogosławieństwem. Dostaliśmy czas, którego wcześniej brakowało, żeby się zatrzymać, zastanowić, pogłębić relacje lub przejrzeć na oczy. Jak widać wszystko się zmienia, więc pod tym względem nic się nie zmieniło Co do projektów, to chyba pierwszy w kinach będzie dopiero „Najmro”, z Dawidem Ogrodnikiem, jako królem ucieczek w głównej roli. Kręciliśmy w 2019 roku, a przez pandemię zobaczymy na koniec 2021…
Czy obawiasz się jesieni i tzw. czwartej fali, która znów pokrzyżowałaby zapewne Twoje plany?
Tak. Planów nie posiadam. Po prostu pandemia nauczyła mnie nie planować, bo zmiany przychodzą z dnia na dzień. Ja nawet nie wiem, jaka będzie moja następna myśl. Bycie tu i teraz, pozwala mi nie żyć przeszłością, i nie stwarzać problemów w przyszłości. Nikt nie ma kryształowej kuli. Dzisiaj usłyszałem piękne zdanie, które brzmiało: „Pytanie jak żyć, to tak jak pytać wiatr jak wiać”. Bardzo mi się ono spodobało. Życzę wszystkim dużo zdrowia.