Stanisława Kiełczewska – urodzona w Ruchocinku (1924 r.) emerytowana nauczycielka, od lat mieszkanka Witkowa jest skarbnicą wiedzy o przedwojennym, okupacyjnym i powojennym Ruchocinku. Okupacyjne dzieje tej wsi ukazały się w „Kurierze” kilka miesięcy temu. Tym razem Pani Stanisława oprowadzi nas po dawnym Witkowie.
Przed wojną i w czasie okupacji mieszkałam z rodzicami w Ruchocinku. Ojciec do września 1939 r. był tam sołtysem, tam też prowadziliśmy sklep kolonialny. Bywałam w Witkowie często w celach handlowych, zaopatrywaliśmy się w niektóre towary w półhurtowniach witkowskich handlarzy. Wędrówkę swoją rozpocznę od przedwojennej strzelnicy przy ulicy Wrzesińskiej. Był i jest tam rów strzelecki, na którym odbywały się zawody strzeleckie. Głównie korzystała z niego straż pożarna i Bractwo Kurkowe. Do lat 80-tych istniał tam tzw. grzybek, pod którym odbywały się zabawy taneczne. Organizowano je już przed wojną. Pod wałem, gdzie w tej chwili porastają drzewa stały sklepiki spożywcze, które swoje podwoje otwierały przy okazji zabaw, świąt lub imprez sportowych. W nich można było zaopatrzyć się w słodycze, oranżadę, piwo i porcje kiełbasy z musztardą. Dojeżdżając ze strzelnicy do byłego Gimnazjum mijaliśmy dwa wiatraki, z czego jeden pozostał do dzisiaj. Obiektem tym zarządzał i był jego właścicielem pan Lewandowski. Z jego usług korzystali nie tylko rolnicy z samego Witkowa, ale także ci z okolicy. Pamiętam ciągły ruch wokół wiatraka. Drugi wiatrak stał na wysokości zjazdu na cmentarz. Przy ulicy Poznańskiej stoi budynek szkoły wybudowany w 1914 roku. Przed wojną, aż do okupacji funkcjonowała w nim szkoła powszechna siedmioklasowa, której dyrektorem był pan Wieczorek. Patronem szkoły był król Jan III Sobieski. W czasie okupacji w związku z likwidacją szkoły władze niemieckie urządziły w niej szpital wojskowy. Idąc dalej dochodziło się do olejarni pana Bilskiego z Gniezna. Wytwarzano w niej olej, musztardę i ocet. Naprzeciw parku jordanowskiego była poczta – dopóki nie wybudowano tej, która służy nam obecnie. Dzisiaj znajduje się tam duży sklep spożywczy. Na tyłach tego budynku miał piekarnię pan Józef Łysiak. Swoje wyroby sprzedawał w sklepie na parterze tejże kamienicy. Obok w budynku zamieszkałym kiedyś przez państwa Reszelskich mieszkał lekarz weterynarii pan Porgolewski. Park jordanowski, do którego mamy przychodzą z dziećmi jeszcze przed wojną był terenem podmokłym. Istniał tam stawek, który zasypano, posadzono drzewa i utworzono w tym miejscu plac zabaw. Synagoga żydowska, którą Niemcy rozebrali w czasie wojny stała na rogu ulicy Tylnej i Krótkiej. Dziś naprzeciwko pustego placyku, po drugiej stronie jezdni znajduje się sklep elektryczny. W Witkowie przed wojną istniało wiele sklepów, piekarni, sklepów kolonialnych i rzeźnickich. Było kilku fryzjerów, szewców i krawców, którzy prowadzili swoje zakłady i szkolili uczniów na fachowców. Na ulicy Poznańskiej sklep z tkaninami prowadzili państwo Jędrowscy. Konkurencją dla nich byli państwo Banaszakowie. Na wysokości postoju taksówek pani Łukowska miała hurtownię tytoniu i wyrobów tytoniowych. Restauracja pozostała na swoim miejscu, zmienili się jedynie właściciele. Przed wojną przynosiła dochody panu Łukowskiemu. W piwnicach restauracji była rozlewnia piwa. Schodząc w stronę byłego domu towarowego aptekę obecnie funkcjonującą dzięki Pani Klebańskiej, prowadzili szanowani wśród witkowian Państwo Morawscy. Obuwie sprzedawał obok apteki Niemiec o polsko brzmiącym nazwisku Mikołajewski. Sklep kolonialny prowadzili Wałowscy, później pan Kołodziejczak. Drogeria na ulicy Poznańskiej należała do państwa Fliegrów. W budynku rodziny Ogórkiewiczów istniał sklep jubilerski. Pamiętam, że wybór towaru był duży, a sam sklep był urządzony z gustem i klasą. Obecnie w budynku tym mieści się m.in. pizzeria. Bank istniejący od XIX w. pełnił swoją rolę również przed wojną. Sklepy papiernicze prowadzili niezależnie od siebie państwo Rakowscy, Świerkowscy oraz pani Połczyńska na rogu ulicy Poznańskiej i Warszawskiej, gdzie dzisiaj znajduje się sklep mięsny. W miejscu gdzie w Starym Rynku znajduje się apteka swoje mydło produkował w niewielkiej fabryczce pan Stranz. Na ulicy Warszawskiej znajdowała się ślusarnia. Była zaopatrzona w urządzenia do omłotu zbóż i świadczyła swe usługi dla wielu okolicznych rolników. Przy ulicy Warszawskiej na terenie Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w budynku z czerwonej cegły mieściło się Starostwo. Starosta natomiast zajmował willę przylegającą bardziej do ulicy Kosynierów Miłosławskich. Szkoła wykorzystywała ten obiekt jako internat dla zamiejscowych uczniów. Za starostwem rozciągało się gospodarstwo państwa Jaworskich, właścicieli tartaku i dużych połaci ziemi. Druga część artykułu już wkrótce.
Jestem zachwycona pamiecią Szanownej Pani Stanisławy Kiełczewskiej … tyle nazwisk tyle miejsc szczegłowo określonych, nazwanych ! Pani Stanisława była nauczycielką historiii/ o ile pamietam / w Szkole Podstawowej nr 1 w Witkowie . Miałam zaszczyt znać Panią Kiełczewską.
Miałem przyjemnoś poznać Panią Stanisławę i spisać oraz nagrać wspomnienia z czasów przed jak i po wojnie Witkowa/Ruchocinka. Wspaniała pamięć mimo tak szacownego wieku. Tylko pogratulować