Do szpitala trafił z połamanymi nogami i licznymi ranami. Dziś wraca do zdrowia pod opieką gnieźnieńskich lekarzy. Aby tak się stało potrzebna jest krew.
Janusz Walczak przebywa obecnie na oddziele urazowo-ortopedycznym w Szpitalu Pomnik Chrztu Polski (ul. 3 maja) w Gnieźnie. Trafił tam 8 października na skutek obrażeń, które poniósł w bardzo niebezpiecznym wypadku. Tragedia rozegrała się po godzinie 21:00 w Maleninie. 38-letni Janusz, kierując Toyotą Celicią, wpadł w poślizg i uderzył w drzewo. Siła zderzenia była tak duża, że auto odbiło się od konaru i uderzyło czołowo w nadjeżdżającego z przeciwka Opla Vectrę, którym podróżował 23-letni witkowianin. Zakleszczonych kierowców z wraków pojazdów wydobyli strażacy. Sprawca doznał obrażeń w postaci złamań obu nóg. Podobnie było w przypadku młodszego mężczyzny, który złamał kość udową lewej nogi. Krew dla Janusza można oddawać w punkcie krwiodawstwa przy ulicy Świętego Jana w Gnieźnie.
W ostatnich miesiącach los nie oszczędza Janusza oraz jego rodziny. W marcu tego roku w pożarze części domu stracili dach oraz poddasze. Wówczas pomocną dłoń do witkowian wyciągnęli nie tylko członkowie rodziny i znajomi, ale także zupełnie obcy ludzie.
Trzeba być nie spełna rozumu, żeby rozklekotanym trupem bez zawieszenia w nocy i na mokrym grzać z prędkością, która zamieniła dwa auta w dwa złomy, gdyby kierowca z Vectry jechał sekundę wcześniej, czytalibyście o śmiertelnym wypadku i linczu na jego sprawcy…
w obu przypadkach chciałoby się rzec „Pan Bóg nierychliwy ale sprawiedliwy”