Obniżanie zarobków, a nawet utrata pracy – to tylko niektóre skutki panującej epidemii koronawirusa, które dotykają wielu z nas. Okazuje się, że obok firm straty finansowe liczą również parafie oraz kościoły, które w marcu świeciły pustkami.
Według danych upublicznionych przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, w połowie marca w niedzielnej mszy świętej uczestniczyło zaledwie 4,4% wiernych danej parafii. W normalnych warunkach, tuż przed pojawieniem się koronawirusa w Polsce, było to aż 38,2%. Wszystko to z uwagi na wprowadzone obostrzenia. Przed 20 kwietnia tylko pięcioro wiernych mogło jednocześnie uczestniczyć w eucharystii. W następnym etapie poluźnień była to jedna osoba na 15 metrów kwadratowych powierzchni świątyni. Zanim jednak całkowite odmrożenie polskiego kościoła stało się faktem, wiele parafii prześcigało się w pomysłach prowadzących do naprawy swoich finansów. Plan B dla tradycyjnej tacy okazał się trafionym. Podobnie było w przypadku kościoła pw. św. Mikołaja w Witkowie, który oprócz transmisji mszy świętych za pomocą internetu, umożliwił wiernym dokonywanie ofiar poprzez przelewy bankowe.
– Tego typu wsparcie parafii spotkało się z dużym odzewem ludzi, którzy wpłacali pieniądze. Zachowali się bardzo odpowiedzialnie. Datki były wrzucane także do skarbon zlokalizowanych w naszej świątyni. Gdyby brak wiernych w kościele trwał dłużej, to z pewnością byłby to problem. Zwłaszcza w skali rachunków na przykład za prąd, czy za utrzymanie cmentarza, który także pochłania duże pieniądze – mowa tu chociażby o wywozie śmieci. Pod względem duchowym koronawirus w pewnym sensie pomógł przyjrzeć się naszej wierze. Dla wiernych był to swego rodzaju test – ocenia ksiądz Julian Wawrzyniak z parafii pw. św. Mikołaja w Witkowie.
Wierni wraz z duchownymi odetchnęli z ulgą pod koniec maja, kiedy premier Mateusz Morawiecki ogłosił, iż mogą uczestniczyć w eucharystiach bez ograniczeń. Jedynymi warunkami są zachowanie bezpiecznej odległości oraz zasłanianie twarzy i nosa za pomocą maseczki.
Myślę, ze datki przez internet to był dobry interes dla Księdza Kanonika. Pomimo, iż liczba donatorów była z pewnością mniejsza, to efektywność dużo większa. Najniższa stawka z wpłaty elektronicznej to 10 zł, a na tacy w kościele to zwykle tylko brzęczy.