Był ranek, nic nie zapowiadało tragedii. Jak co dzień Dominik wstał i zaczął szykować się do wyjścia. Za oknami widniało słońce i wszechobecna zieleń. 13-latek wsiadł na rower, ruszył w drogę, słysząc słowa ,,Z Bogiem synku”. Po kilku godzinach na oczach jego bliskich rozegrała się tragedia.
17 maja minął kolejny – dziewiąty już rok od zdarzenia, które wstrząsnęło lokalną społecznością. Dziś Dominik Kaczmarek byłby dorosłym mężczyzną. 5 września obchodziłby 23. urodziny. Jedno z jego ostatnich zdjęć widnieje na niemal białym grobie przyzdobionym zniczami oraz kwiatami na terenie cmentarza parafialnego w Mielżynie. Mogłoby go tam w ogóle nie być…gdyby nie moment nieuwagi…moment, w którym zmieniło się życie wielu osób.
Świat się zawalił
Zegarek wskazywał wtedy 5 minut po godzinie 14:00. Pani Katarzyna – mama Dominika spoglądała wówczas przez okno. Nagle z trudem spostrzegła coś przez zasłaniający żywopłot. Dramat rozegrał się tuż przy ich domu.
– Początkowo myślałam, że samochód jadący z przyczepką po prostu coś zgubił. Nagle do domu wbiegł jego kolega Adam i krzyknął, żebym szybko dzwoniła po pogotowie. Potem zobaczyłam leżący rower, czapkę i plecak należące do Dominika. Kilka metrów obok leżał mój syn. Podbiegłam do niego, złapałam go za głowę. Jego oczy były jakby za mgłą. Nie wiedziałam co zrobić. Z ust i nosa leciała mu krew. Mówił coś, ale bardzo niewyraźnie – mówiła ze wzruszeniem na łamach naszego tygodnika.
Nastoletni mieszkaniec Mielżyna został potrącony przez BMW, za którego kierownicą siedział 25-letni słupczanin. Dominik wpadł na samochód, uderzając w przednią – po chwili zbitą już szybę. Uderzenie był tak silne, że wpadł na dach auta, a po chwili przemieścił się na tylną szybę, która również została zbita. 13-latek leżał około 10 metrów od miejsca potrącenia.
Po przyjeździe pogotowia ratunkowego rozpoczęła się dwugodzinna reanimacja 13-latka. W czasie walki o życie Dominika, jego mama usłyszała od jednego z ratowników, że jej syn jest na krawędzi. Wtedy zdała sobie sprawę, że to już koniec. Nie miała siły płakać. Mimo tłumów, które zgromadziły się przy miejscu wypadku, czuła się samotna i bezradna.
– Miałam wrażenie, że jestem sama na świecie. Nic nie mogłam zrobić. Żegnałam swojego syna. Nasz świat się zawalił. Czułam jakby ktoś ze mnie coś wyrwał i zabrał – dodaje.
Pogrzeb odbył się 21 maja w rocznicę jego komunii świętej.
Scena ze snu
Mimo upływu lat, pamięć po Dominiku wciąż nie ustaje. W oczach kolegów, nauczycieli, sąsiadów, a zwłaszcza rodziny jawił się jako uśmiechnięty i niezwykle dobry chłopiec. Po narodzinach swoich sióstr Oliwii i Kariny był dla nich niezwykle opiekuńczy i kochający. Uczęszczał do przedszkola, szkoły podstawowej i gimnazjum w Mielżynie. Jego ulubionymi przedmiotami były: historia, wychowanie fizyczne i informatyka. Był dobrym i solidnym uczniem. Marzył, aby zostać mechanikiem samochodowym. O jego rozwój nieustannie dbali rodzice – Katarzyna i Krzysztof. Każde kolejne dni bez Dominika to chwile trudne i wymagające niezwykłej siły.
– Często czuję jego obecność. Ostatnio śnił się mojej córce. Przyśniło się jej, że miała nogi przykryte jego kołdrą. Nagle ktoś przyszedł i zabrał jej tę kołdrę. Zarzucił ją na siebie i odsłonił tylko twarz. To był Dominik. Śmiał się do niej i poszedł do swojego pokoju. Wiem, że to był znak, że jest już w niebie i jest tam szczęśliwy. Z kolei mi przyśnił się w scenerii szpitala. Podszedł do mnie i powiedział: „Wiesz co mama? Ja już nie mam takich problemów, nic mnie nie boli i jestem szczęśliwy” – opowiada na przed laty jego mama.
Dziś Dominik już jako dorosły mężczyzna znajduje się w lepszym świecie, a miłość do niego pozostanie wieczna.