Kiedy inni wątpili, ona ze wszystkich sił walczyła o zdrowie swojego najstarszego syna. Oddając się opiece nad Kacprem wierzyła, że w końcu nadejdzie ten dzień. – Obudzi się. Zrobi to, jestem tego pewna – przekonywała w maju Maria Krzewińska.
Miesiąc po marcowym wypadku samochodowym Kacper Skory został przeniesiony na Oddział Medycyny Paliatywnej w Gnieźnie. Miejsce przez wielu nazywane „poczekalnią śmierci” stało się dla niego niechcianym domem. Jego stan lekarze określali jako wegetatywny charakteryzujący się zachowaniem przytomności przy równoczesnym braku świadomości. Przez 4 miesiące od dramatycznego zdarzenia, dzień w dzień przebywała z nim jego mama Maria. Wspierała go i pomagała nie tylko poprzez rozmowę, ale przede wszystkim opiekę pielęgniarską
– Uczyłam się wszystkiego na bieżąco w szpitalu i za pośrednictwem Internetu. Była nawet sytuacja, w której jedna z pielęgniarek zapytała mi się w jakim szpitalu pracuję. Odpowiedziałam, że nie jestem pielęgniarką – opowiada witkowianka.
Kiedy wielu skazywało Kacpra na wieczne łóżko i życie niczym warzywo, wiary nie traciła jego najwspanialsza przyjaciółka – mama.
– Wchodząc na Oddział Paliatywny w Gnieźnie nikt nie dawał nam szans na powrót do zdrowia. Mimo to już pierwszego dnia powiedziałam że stąd wyjdziemy – dodaje Maria.
Przełom nastąpił w lipcu. Wówczas codziennie zaskakiwał nowymi postępami, ruchami i reakcjami. Kolejne konsultacje z neurologiem, o które postarała się jego mama, dały jednoznaczną odpowiedź – Kacper się wybudził.
– Obudzenie się nie oznaczało natychmiastowego wstania z łóżka i rozmowy. To tak nie działa. O tym, że odzyskał świadomość świadczą na przykłady ruchy rękoma, uśmiech, siedzenie oraz najprostsze gesty. Krok po roku idziemy do przodu – informuje bohaterka naszego artykułu.
Obecnie 20-latek przebywa na oddziale neurologicznym we Wrześni. Wraca do zdrowia, będąc po opieką świetnych specjalistów. Dziś siedzi już na wózku oraz stoi asekurowany przez rehabilitantki. Leżąc w łóżku samodzielnie ćwiczy nogi i ręce. Dopisuje mu także apetyt, który przekłada się na rosnącą masę ciała.
– Tak duży postęp Kacpra nie byłby możliwy, gdyby nie pomoc wielu osób na czele z najbliższymi i przyjaciółmi. Byli z nami w ciężkich chwilach i za to bardzo im dziękuję – podsumowuje Maria.
Pierwszego września minie pół roku odkąd Kacper pierwszy raz trafił do szpitala. Już wkrótce rozpocznie intensywną rehabilitację, która ma zaowocować długo wyczekiwanym powrotem do zdrowia.