Blisko 2 miesiące temu w witkowskiej parafii nastał nowy porządek. Jego autorami są duchowni – ks. proboszcz Franciszek Jabłoński oraz ks. Julian Wawrzyniak. W szczerej rozmowie z naszym dziennikarzem mówią m.in. o początkach w Witkowie, ilości i tempie zmian, planie na parafię, Internecie i Facebooku, tytułach naukowych, mszach w dawnym Klubie Garnizonowym, śpiewie oraz misjach.
Co Ksiądz pomyślał, kiedy pierwszy raz dowiedział się o tym, że zostanie nowym proboszczem parafii pw. św. Mikołaja w Witkowie?
Ksiądz proboszcz Franciszek Jabłoński: Już wcześniej byłem związany z Witkowem, o czym mówiłem chociażby podczas mszy świętych. Byłem ochrzczony przez księdza prałata Adama Knasta pochodzącego z Witkowa, a który był także częstym gościem w moim rodzinnym domu. Z racji tego, że jest to pierwsza moja parafia, gdzie jestem proboszczem, nie miałem porównania w kontekście nowej roli. Wcześniej pełniłem funkcje w Kurii – w tym sekretarza biskupa, dlatego wszystkie parafie z Archidiecezji Gnieźnieńskiej są mi znane. Wiedziałem, że Witkowo to parafia z tradycjami, w której dużą część ludności stanowią pracownicy wojska.
Towarzyszyła Księdzu Profesorowi trema związana z nową, duchową drogą?
Ks. FJ: Przez 30 lat kapłaństwa nabrałem dystansu do tego typu tematów, dlatego obyło się bez stresu. Pracowałem wcześniej w Kurii i poniekąd łatwiej było mi zejść z nieco wyższego szczebla. Nie ukrywam jednak, że część obowiązków jest dla mnie nowością.
Start w parafii w Witkowie był albo jest dla Księdza trudny?
Nie, ponieważ do tej pory podejmowałem się takim zadaniom, które nauczyły mnie, jak odnaleźć się w nowej sytuacji. Oczywiście ciągle się uczę.
Do parafii dołączył również ksiądz Julian Wawrzyniak, który jest nazywany Księdza duchowym synem. Jego obecność ułatwia wdrażanie zmian w witkowski kościół?
Ks. FJ: Zdecydowanie. Tak się złożyło, że to jeden z moich studentów i wychowanków. Współpracowaliśmy do tej pory między innymi w Ognisku Misyjnym, którego byłem opiekunem. Poznaliśmy się na różnych płaszczyznach, dlatego nie da się ukryć, że to ułatwia funkcjonowanie.
Jak Ksiądz Julian zareagował na wiadomość, że będzie kontynuował współpracę z Księdzem Franciszkiem w swojej nowej parafii?
Ks. JW: Bardzo się ucieszyłem. Wiadomo, że zmiany są bardzo trudne. Tym bardziej, że w Wągrowcu byłem tylko rok. Była to dla mnie nagła zmiana. Witkowo znałem z przejazdów, ponieważ przez 3 lata pracowałem w Kleczewie. Odbywałem również praktyki w Domu Pomocy Społecznej w Mielżynie.
Jaką rolę w Księdza życiu duchowym odegrał ksiądz profesor?
Ks. JW: Był i jest dla mnie nie tylko drogowskazem, ale również nauczycielem stylu duszpasterstwa. To styl, który bez wątpienia można nazwać nowatorskim. Rzadko, kiedy spotyka się księdza, który ogarnia tyle spraw i rozpoczyna wiele nowych inicjatyw. Ksiądz Franciszek jest również duchownym, którego wyróżnia niesłychana siła.
Wielu parafian zaskoczyła ilość zmian, a także tempo ich wprowadzania w życie. Mam tu na myśli nie tylko sprawy organizacyjne i duchowe, ale także materialne, remontowe.
Ks. FJ: Wizja parafii była przeze mnie przygotowana już wcześniej, ale tylko w teorii. Było to związane z moimi zajęciami naukowymi i badawczymi. Przez lata obserwowałem to w jaki sposób funkcjonują parafie nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Obraz mojej autorskiej parafii kształtował się przez długi okres czasu. Nie było jednak sposobności, aby wdrożyć te plany w życie. Kiedy pojawiła się możliwość probostwa w Witkowie, postanowiłem realizować swoje pomysły. Z kolei szybkie tempo zmian jest podyktowane starą i znaną zasadą – jeżeli nie zrobi się czegoś od razu, to człowiek się do tego przyzwyczaja i ostatecznie pozostawia w takim kształcie. Chcę robić to, co widzę – na ile pozwoli mi zdrowie i siły. Dalsze tempo zmian będzie zależeć od ilości współpracowników, osób chętnych do współpracy oraz ich zaangażowania. Im będzie ich więcej, tym tempo będzie szybsze. Sytuacja jest dynamiczna i rozwojowa.
Ks. JW: To co robimy nie jest nowością, ponieważ czynimy to, co postanowił Kościół. Wynika to z określonych dokumentów i orzeczeń. Do tej pory te wszystkie możliwości nie były wykorzystane w takiej ilości, jak ma to miejsce teraz.
Przypuśćmy zatem, że Ksiądz Proboszcz objąłby nie parafię w Witkowie, a na przykład w Wągrowcu, to tam również wprowadzałby takie zmiany?
Ks. FJ: Byłyby takie same lub mogłyby ewoluować jeśli przykładowa parafia wymagałaby danej zmiany. Będę szczęśliwy jeśli w Witkowie uda nam się zrealizować możliwie najwięcej pomysłów. Zdajemy sobie sprawę, że możemy napotkać problemy, a życie może napisać swój scenariusz. Nasza wizja może być realizowana przez kilka lub nawet przez kilkanaście. My kapłani jesteśmy przejściowi. Po nas do Witkowa przyjdą nowi księża – kolejni i kolejni, a parafianie zostają. To praca wielu osób. Czekamy za nowymi propozycjami, w tym za kandydatami do Rady Parafialnej. Kiedy ją powołamy, to właśnie te gremium będzie stanowić głos reszty parafian, to od członków Rady będzie bardzo dużo zależeć. Będziemy współdziałać. Wizja kościoła potrzebuje akceptacji – od spraw błahych po poważne.
Miał Ksiądz Kanonik przyjemność poznać Księdza Kanonika Heliodora Jankiewicza – ikonę witkowskiego probostwa i duchowieństwa?
Ks. FJ: Tak, spotykaliśmy się wiele razy. Odwiedziliśmy go z księdzem biskupem tuż przed jego śmiercią. Współpracowaliśmy. Jawił się dla mnie jako dobry i konkretny gospodarz. Mam jego stare zdjęcie. Lubię czasami na nie spojrzeć i powspominać. Na wizytacjach z Kurii, ale także na spotkaniach prywatnych, wszystko było u niego poukładane i dopracowane w każdym szczególe. Poznając parafię dowiaduję się, że wiele naszych pomysłów się pokrywa. Wymyśliłem coś, nie wiedząc, że wcześniej zapoczątkował to Ksiądz Heliodor.
Do realizacji pomysłów potrzebne są pieniądze. Parafię stać na tak duże zmiany materialne?
Ks. FJ: Na razie koszty nie są wielkie, o czym na bieżąco informujemy parafian. Zresztą Pan też o tym pisał w Kurierze Witkowskim. Myślę, że w Witkowie jest potencjał. Istnieje możliwość dalszych zmian. Jeśli będzie taka potrzeba, to tempo się zmniejszy. Będziemy znacznie mądrzejsi po roku działalności – także po tak zwanym roku finansowym. Znane będą rozchody i przychody, a co za tym idzie, będziemy wiedzieć na co nas stać. Działamy z zapałem. Remonty były konieczne – zwłaszcza zmiany soborowe w kościele, które wymagały natychmiastowej reakcji. Kościół jest zadbany i piękny. Potrzebne były jednak zmiany estetyczne.
Stawiacie Księża w swojej posłudze na bardzo duże zaangażowanie parafian we mszy świętej. Uczestnicy Eucharystii zapraszani są do czytania słowa Bożego, służenia przy ołtarzu i zbierania składki. Jesteście Księża zadowoleni z zaangażowania wiernych w tej materii? Jest progres? Dla wielu ludzi to nowość, z czego wynika pewien opór.
Ks. FJ: Mam ducha misyjnego, z którego wynika tego typu zachęcanie wiernych do uczestnictwa w życiu parafii. Wychodzę do ludzi. Poznałem to na misjach i wiem, że to się sprawdzi. W Witkowie też się to sprawdzi – potrzeba na to czasu. Nie dziwię się ludziom, że budzą się w nich obawy. W końcu przez większość swojego życia siedzieli sobie spokojnie w ławce. Myślę, że z ich udziałem jest coraz lepiej. W niedalekiej przyszłości zajmiemy się tworzeniem służby liturgicznej. Pogłębimy świadomość i będzie jeszcze łatwiej. Na ten krótki czas jestem zadowolony z postawy parafian. Będzie też okazja poznać się podczas kolęd, w szkole, na różnych spotkaniach. Zbudujemy więź.
W ostatnich tygodniach zamiast organisty Mieczysława Kaźmierczaka słyszymy nagrany wcześniej głosy. To efekt zainwestowania przez parafię w system komputerowy.
Ks. FJ: Pan Mieczysław jest obecnie na urlopie. Wiedząc, że jest na emeryturze i w sierpniu ma wolne, postanowiliśmy wyposażyć się w urządzenie, które w takich sytuacjach zastąpi pracę organisty. Celem parafii jest pozyskiwanie nowych organistów, dlatego zachęcamy do uczestnictwa w specjalnym kursie. Umówiliśmy się z panem Mieczysławem, że kiedy wróci z urlopu, zobaczymy jak będzie dyspozycyjny. Chcę, żeby dalej grał na mszach świętych. Zobaczymy, na ile będzie chciał, na ile pozwoli mu czas i zdrowie. W wielu kościołach jest problem z obsadą funkcji organisty i zagospodarowaniem mu czasu pracy, kiedy nie śpiewa i nie gra. Nie tylko wierni uczą się nowego systemu, ale także my jako księża. Taki ruch wymusiło na nas życie.
W ostatnim tygodniu po raz pierwszy w historii witkowskiej parafii na żywo transmitowano mszę świętą. Od tej pory w każdą środę o 17:00 i niedzielę o 10:30 będzie można wziąć udział w eucharystii bez wychodzenia z domu czy na przykład z pracy.
Ks. JW: Jest to ogromne ułatwienie dla osób starszych i chorych. Kiedy gościliśmy w ich domach, to słyszeliśmy, że chcieliby zobaczyć, jak zmienia się witkowski kościół. Teraz to możliwe. Babcia lub dziadek mogą skorzystać z pomocy swoich wnuków lub dzieci, które na pewno bez trudu włączą taką transmisję na swoich smartfonach. To zbliża relację z kościołem. Odbywa się to wszystko w sposób profesjonalny przy użyciu nowoczesnej technologii.
Jak ważne w Księży posłudze są media społecznościowe, Internet, Facebook?
Ks.JW: W dzisiejszych czasach nie unikniemy kontaktu z mediami, które są pierwszym źródłem informacji. To dla nas również przestrzeń do ewangelizacji. Ktoś może nie mieć styczności z kościołem i wiarą, a dzięki postom na Facebooku dowie się, co dzieje się w parafiach – w tym w Witkowie. Być może kolejnym krokiem takiej osoby będzie pójście do spowiedzi, na mszę świętą czy przyjęcie Komunii świętej.
Od końca minionego roku w Klubie 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego w Witkowie odbywają się msze święte. Wcześniej eucharystie skierowane również dla rodzin wojskowych odbywały się w witkowskim kościele. Jest szansa na powrót dawnego porządku?
Ks. FJ: Już w naszej gazecie parafialnej „Jednodniówka” pisaliśmy, że będzie zawarta nowa umowa pomiędzy ordynariatem polowym a diecezją. To dwie odrębne jednostki. Czekamy na decyzje w tej sprawie. To nie zależy od nas. Szczegóły powinniśmy poznać na jesień. Ja i Ksiądz Julian dostosujemy się do decyzji podjętej na wyższym szczeblu. Naszym celem jest budowanie jedności mimo odrębności strukturalnych. Obecnie każdy ma wybór – albo pójdzie na mszę świętą do klubu, albo do kościoła.
Wspomniał Ksiądz Proboszcz o sferze naukowej i uniwersyteckiej. Dla parafian kolejną nowością jest fakt, że zwraca Ksiądz dużą uwagę na sposób tytułowania.
Ks. FJ: Wynika to po prostu z savoir-vivre, czyli dobrych manier i kultury. Jeżeli jestem wykładowcą uniwersyteckim i pracownikiem naukowy, to fakt, że zostałem proboszczem, nie oznacza, że zapominam o swoim wykształceniu, na które ciężko pracowałem. Mam umowy z uczelnią w Poznaniu i Warszawie. Nadal będę dzielił się swoją wiedzą ze studentami. To tak jak tytułuje się żołnierzy według stopni wojskowych. To także forma docenienia drugiego człowieka.
Co dały Księżom misje?
Ks. JW: To kopalnia pomysłów, które można później wykorzystać na przykład w Witkowie. To na misjach można doświadczyć tego, że parafia to wspólnota, gdzie każdy ma swoje zadanie. Często jesteśmy przyzwyczajeni, że parafia składa się z trzech osób – księdza, organisty i kościelnego, a do kościoła przychodzi się jak do supermarketu, gdzie można załatwić niemal wszystko. Idea jest taka, aby każdy miał swój wkład w życie parafii. Dzięki temu wspólnota się rozwija. Doświadczamy tego na misjach, gdzie Kościół często jest swego rodzaju drogowskazem. Czasami Kościół jest tam jedyną nadzieją w obliczu bierności władz. To często misjonarze prowadzą szkoły, szpitale, nadają sens życia tamtejszej ludności. Poza tym misje uczą otwartości na ludzi, gdzie trzeba wyjść do drugiego człowieka.