Nie żyje długoletni przewodniczący Osiedla numer 5 w Witkowie. Ostatnie pożegnanie Adolfa Pławczyka odbyło się 25 października na cmentarzu parafialnym.
Witkowski działacz i społecznik urodził się w 1935 roku na terenie Lwowa. Jego mama pochodziła z kresów wschodnich, a ojciec ze Skierniewic. Należeli do zamożnej rodziny. Miał czworo rodzeństwa. Jako 9-latek uciekał przed ukraińskimi banderowcami, którzy zabijali Polaków.
– Niektórzy mówią, że mordy odbywały się tylko na wsiach. To nie jest prawda, w miastach także dochodziło do zabijania naszych rodaków. Ukraińcy napadali nocą. Ich bronią były siekiery, widły, piły. Nasza rodzina liczyła blisko 50 osób. Przetrwali tylko moi rodzice oraz rodzeństwo. Co się stało z pozostałymi? Nie wiem. Poszukiwaliśmy ich potem po wojnie, ale bez rezultatów. Najprawdopodobniej zostali pomordowani. Po ucieczce osiedliliśmy się w Skierniewicach. Urodziłem się Polakiem, jestem Polakiem i umrę Polakiem – opowiadał w wywiedzie dla „Kuriera”.
Jego karierę zawodową wypełniało wojsko. Służył m.in. w jednostce w Powidzu. Od 26 lat był na emeryturze. Do ostatnich dni spełniał się w roli przewodniczącego Osiedla numer 5.
Niech spoczywa w pokoju.