W Szpitalu Tymczasowym na Międzynarodowych Targach Poznańskich o zdrowie pacjentów chorych na COVID-19 dba obecnie 918 osób – w tym ratownicy medyczni oraz strażacy. Jednym z nich jest Paweł Szymański z Witkowa, który opowiedział nam o walce z wirusem.
Skąd Pana obecność w szpitalu stworzonym specjalnie na potrzeby obecnej pandemii?
Około 190 strażaków pełniących służbę w Państwowej Straży Pożarnej na terenie województwa wielkopolskiego posiada wykształcenie ratownika medycznego. Z racji tego, że obecnie każda osoba mająca kwalifikacje zawodu medyka jest na wagę złota, Komendant Główny po konsultacji z Ministerstwem Zdrowia podjął decyzję o wsparciu szpitali covidowych przez strażaków posiadających zawód ratownika medycznego. Na obecną chwilę w Szpitalu Tymczasowym na Międzynarodowych Targach Poznańskich oddelegowano 39 strażaków z całej wielkopolski. Jestem tu od 29 marca i będę przez kolejne 3 miesiące.
Decyzja była dla Pana oczywista?
Zdecydowanie. Do Komendy Państwowej Straży Pożarnej w Gnieźnie zostało wysłane zapotrzebowanie, aby ratownicy medyczni zdeklarowali się, czy chcą pełnić dyżury w szpitalu covidowych i mogą wesprzeć działania służby medycznej. Postanowiłem, że mogę się przydać, ponieważ posiadam wykształcenie ratownika medycznego i dlatego zgłosiłem swoją gotowość. Jestem tu na podstawie decyzji wojewody wielkopolskiego.
Jakie są Pana odczucia dotyczące kontaktu z tym miejscem?
W pierwszy dzień byłem przerażony. Obawiałem się, czy odnajdę się w takim miejscu. Ludzie, którzy tutaj działają, mimo ogromnego wysiłku i przepracowania są bardzo pozytywnie nastawieni, sympatyczni i uśmiechnięci. Wprowadzają nowych pracowników krok po kroku. Czynią to mimo ogromu swoich obowiązków.
Gdyby miałby Pan opisać swój typowy dzień w Poznaniu, to jaki by on był?
Trafiłem na oddział OIOM. Właśnie tam kierowane są najcięższe przypadki. Opieka nad takim pacjentem jest bardzo trudna i wymagająca. Uważam że jeśli chodzi o pielęgniarstwo, to jest to najwyższy poziom. Pracują tu ludzie z całego województwa, a opieka nad chorymi w ich wykonaniu jest najlepsza w tym fachu. Imponuje mi ich zaangażowanie i podejście do pacjenta. Każda doba wygląda inaczej, a sytuacja zmienia się dynamicznie, dlatego trudno opisać typowy dzień pracy. Mogę tylko powiedzieć, że nie ma chwili na odpoczynek. Ciesze się, że trafiłem na ten odział. Czym dłużej pracuję w tym zawodzie, tym mam do niego coraz większa pokorę.
Z punktu widzenia medyka, wolałby Pan w tej chwili stacjonować w karetce – tak jak do tej pory, czy jednak to spełnienie misji i pomoc chorym i lekarzom w tych trudnych czasach?
Nadal pracuję, jako ratownik medyczny w karetce. Jest to wszystko tak zorganizowane, aby pomimo delegatury do szpitala tymczasowego, nie osłabiać już istniejącego systemu – w tym przypadku ratownictwa medycznego. Obecnie karetka ma dwa razy więcej wyjazdów niż dotychczas, a 90% zgłoszeń dotyczą osób zakażonych covidem. W aktualnych czasach nie jest to lekka praca, ale nie znam ratownika w gnieźnieńskim pogotowiu, który przestraszyłby się wirusa, zrezygnował z pracy, czy odmówił wyjazdu. Wspieramy się wzajemnie. Kiedy ktoś z nas zachoruje, staramy się to tak zorganizować, żeby karetka była zawsze gotowa do wyjazdu w pełnym składzie. Praca każdej osoby związanej ze służbą zdrowia w tym trudnym momencie jest spełnianiem misji – nie ważne na na jakim szczeblu, czy stanowisku.
Co należy do Pana obowiązków podczas służby w Poznaniu?
Przyjeżdżając do szpitala covidowego nie wiedziałem jakie obowiązki i zadania zostaną mi powierzone. Tak jak wspomniałem – zostałem przydzielony do pracy na oddziale intensywnej opieki medycznej. Do moich obowiązków należy właśnie dbanie o pacjenta i dostarczenie mu wszystkiego czego potrzebuje. Odbywa się tam także dużo zabiegów specjalistycznych, przy których trzeba asystować i zachować zimną krew.
Mimo wszelakich zabezpieczeń istnieje ryzyko zarażenia. Boi się Pan, że wirus może dopaść również Pana?
Medycy to też ludzie, więc ryzyko zarażenia jest oczywiste. Pracuję od początku pandemii i muszę się pochwalić, że jeszcze nie zachorowałem. Jestem już zaszczepiony, ale to nie gwarantuje stuprocentowej ochronny. Nadal można się zarazić. Szczepionka może zapewnić łagodniejsze przebycie choroby. Nie ukrywam, że się boję, dlatego że widzę wszystko to z bliska. Do szpitali trafia coraz więcej przedstawicieli młodego pokolenia i to bez chorób współistniejących. Tym bardziej zachęcam wszystkich do szczepień.
Na zakończenie – skąd pomysł akurat na ten fach?
Naukę zakończyłem w 2009 roku i od tego momentu pracuję, jako ratownik medyczny w gnieźnieńskim pogotowiu. Moja historia z tym miejscem rozpoczęła się wcześniej, bo już 17 lat temu. Od dziecka należałem do Ochotniczej Straży Pożarnej w Witkowie. Tam też załapałem bakcyla i chęć pomocy innym. Kiedy skończyłem 18 lat wysłano mnie na kurs kwalifikowanej pierwszej pomocy. Następnie praca w karetce transportowej, szkoła medyczna, zatrudnienie w Państwowej Straży Pożarnej i jako ratownik medyczny. Obydwa zajęcia dają mi ogromną satysfakcje. Życzę wszystkim przede wszystkim zdrowia, bo to jest najważniejsze.
Paweł szacun za postawę godną strażaka . Pozdrowienia od Straży Granicznej z Poznania Ławicy .
Wielki szacunek.
Może taka postawa przekona tych, którzy twierdzą, że wirusa nie ma, a szczepionki są niepotrzebną utratą zdrowia. I może też tych, którzy tak tęsknią za wolnością, ze gotowi są bagatelizować w imię własnego samouwielbienia zasady bezpieczeństwa nie patrząc na zagrożenie dla innych.
Dziubek pełen szacunku.! Pozdrawiam