Trwający rok szkolny to jeden z najtrudniejszych okresów w historii witkowskiej oświaty. Placówki zmagają się nie tylko z funkcjonowaniem w najnowszej reformie oświaty, ale również z ogromnym niepokojem spoglądają na szkolną kasę. W popularnej „jedynce” brakuje ponad 100 tysięcy złotych na podwyżki. – Jestem dyrektorem od 14 lat i tak trudnego roku jeszcze nie było – mówi Marian Łukowski.
Powodem budżetowej dziury w Szkole Podstawowej numer 1 są przede wszystkim niezaplanowane podwyżki dla nauczycieli, które obowiązują od 1 kwietnia. To efekt decyzji Ministerstwa Edukacji Narodowej, która wiąże się ze wzrostem kwoty bazowej dla nauczycieli o 5,35%. O tyle samo wzrosło wynagrodzenie średnie dla nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego. Według danych MEN nauczyciel stażysta zarabia teraz 2 900,20 zł (co stanowi wzrost o 147,28 zł), nauczyciel kontraktowy – 3 219,22 zł (wzrost o 163,48 zł), nauczyciel mianowany – 4 176,29 zł (wzrost o 212,09 zł) oraz nauczyciel dyplomowany – 5 336,37 zł (wzrost o 271 zł). Warto dodać, że 60 % nauczycieli w kraju posiada stopień nauczyciela dyplomowanego. Rząd zapowiada już kolejne podwyżki płac nauczycielskich, które mają zostać wprowadzone w ciągu 2 lat.
– Niestety mamy również trzy nauczycielki na urlopie zdrowotnym, które zostały zastąpione przez nowych pracowników. Jedna z nauczycielek była na macierzyńskim, a aktualnie jest na urlopie wychowawczym. W tym przypadku również musieliśmy szukać zastępstwa. Takich nieprzewidziany obciążeń personalnych jest jeszcze kilka. Z pieczątką lekarza się nie dyskutuje. Nie wiemy, co dalej czeka naszą kadrę – ubolewa dyrektor Marian Łukowski.
Przyparte do muru władze szkoły szukają sposobu na wyjście z finansowych kłopotów. Według wyliczeń na wynagrodzenia zabraknie im 113 tysięcy złotych.
Więcej w Kurierze.
Burmistrz wolał wydać pieniądze nie swoje zresztą na ukraińska propagandę czyli koncert Enej. Brawo.
Proste rozwiązanie: Łatwo było podnieść, to i łatwo obniżyć, przecież wiadomo, że podwyżki te nie były związane z wydajnością pracy. I oni uczą dzieci!!!
Nie ma na wypłaty, to trzeba zamknąć placówkę. Z tego co napisał mój przedmówca jej wydajność nie wzrasta, więc jako nierętowną można zamknąć. Nauczyciele znajdą zatrudnienie w innych branżach (wszyscy są po studiach, znają języki obce w pewnym stopniu) mniej niż w oświacie nie zarobią, a dziećmi zajmą się ich rodzice.