O witkowianinie Marianie Bartkowiaku, wielkopolaninie, więźniu KL Mauthausen – Gusen, uczestnikowi akcji pomocy współwięźniom w artykule Romana Wójcickiego, stryjecznego wnuka.
Minęła 75 rocznica wyzwolenia KL Mauthausen przez wojska amerykańskie w dniu 5 maja 1945 r. Ten niemiecki nazistowski obóz, położony koło Linzu w górnej Austrii, posiadał kilkadziesiąt podobozów, w których łącznie z obozem macierzystym więziono podczas drugiej wojny światowej około dwieście tysięcy osób, w tym około pięćdziesiąt tysięcy Polaków, przebywających głównie w Gusen, największej filii Mauthausen. Pierwsza grupa więzionych tutaj rodaków (głównie nauczyciele, prawnicy, lekarze, urzędnicy, księża) budowała ten obóz wyniszczenia w 1940 r. Przeżyli nieliczni z nich.
Do nich należał Marian Bartkowiak, więzień obozów KL Dachau i Mauthausen Gusen, brat dziadka autora niniejszego tekstu.
W Mauthausen – Gusen więźniowie polscy nie znali początkowo wyrażenia „ruch oporu”. W potocznej mowie to wszystko, co robili więźniowie, by uratować siebie i swych towarzyszy od zagłady, było nazywane samoobroną. Ta wola walki o życie w obozach, sprowadzająca się do walki o przetrwanie, przejawiała się w różnorodnych formach. Podejmowali ją więźniowie skazani na biologiczne wyniszczenie za wrogi stosunek do nazistowskiej ideologii lub uznani przez hitlerowskiego okupanta za zagrażających przyszłej „Wielkiej Rzeszy Niemieckiej”. Działalność ta musiała być prowadzona wbrew reżimowi narzuconemu więźniom, konspiracyjnie i rozważnie. Możliwa była tylko dzięki umiejętnemu wykorzystaniu wszystkich słabych stron systemu koncentracyjnego i pozyskaniu do działań jak największej liczby więźniów. Było to bardzo trudne i wiązało się wielkim ryzykiem; stawką było zawsze życie nie tylko organizatorów, ale w myśl zasady zbiorowej odpowiedzialności stosowanej przez SS, życie grup więźniów lub życie całego obozu.
Jedną z takich działalności prowadzonych na szeroką skalę, jak również najaktywniejszą była „Wielkopolanka” kierowana przez Mariana Bartkowiaka w latach 1940–1944, a następnie przez Leona Kosteneckiego. Przywódca „Wielkopolanki” Marian Bartkowiak urodził się w 1900 r. w Powidzu (Kurheim). W 1924 roku ożenił się z Rozalia Jagodzińską i osiadł w Witkowie. Jako były powstaniec wielkopolski 4 maja 1940 r. został aresztowany w Witkowie przez Gestapo i osadzony w Szczeglinie k/Mogilna – Placówka policji państwowej – Obóz Przejściowy (Staatspolizeitelle – Hohensalza – Ubergangslager). 9 maja 1940 r. przetransportowany został do KL Dachau jako więzień polityczny (Sch. P) o numerze obozowym 9068, a w dniu 2 sierpnia 1940 r. do KL Mauthausen i nadano mu numer obozowy 43229. Był on przez współwięźniów charakteryzowany jako człowiek rozumny, zaradny, z natury optymistycznie patrzący na życie i zarażający tym kolegów niedoli nawet w najtrudniejszym okresie istnienia obozu.
Marian Bartkowiak, rzeźnik z zawodu, dostał się do komanda obsługującego kuchnię obozową, a dzięki zdobytemu uznaniu dla jego fachowości przeszedł do obsługi kuchni SS. Był kucharzem cenionym przez szefów obu kuchni, co dało mu znaczną swobodę działania. Wykorzystał ją do zdobywania dodatkowego wyżywienia, przy czym wykazał dużą zapobiegliwość w wygospodarowaniu nadwyżek, zręczność i odwagę w ich przemycaniu do obozu. Organizował całe kotły zupy i ziemniaków, znaczne ilości jarzyn i chleba. Zorganizowana w „Wielkopolance” grupa więźniów przejmowała tą żywność i rozdzielała ją, początkowo tylko pomiędzy wtajemniczonych członków organizacji, później również między najbardziej potrzebujących. Byli nimi przedstawiciele inteligencji, a przede wszystkim nauczyciele i studenci, bo organizator, widząc, jak topnieją w obozie szeregi nauczycieli, dawał często wyraz obawom, że po wojnie „nie będzie miał kto dzieci nasze uczyć”. Z pomocy „Wielkopolanki” korzystali również lekarze, dziennikarze, poeci, artyści. „Bartkowiak był przedsiębiorczy i pomysłowy. Znajdował zawsze nowe sposoby przemycania żywności, gdy poprzednio stosowane stały się niepewne i groziły zdemaskowaniem”, pisał o nim jeden z jego podopiecznych. Gdy organizowanie zupy z kuchni obozowej było utrudnione na skutek kontroli Kommandofühera Wilhelma Stigelego, znalazł nowe źródło: pokarm dla zwierząt hodowlanych przy obozie. Kuchnia przygotowywała karmę dla owiec i psów, a dwa razy dziennie gotowała też ziemniaki dla królików. Bartkowiak z pomocą członków swojej grupy organizował przez długi czas codziennie po cztery wiadra strawy przeznaczonej dla zwierząt i rozdzielał na miejscu pracy między potrzebujących. Były to posiłki o wiele pożywniejsze niż zupa obozowa.
Grupa ta nie ograniczała się tylko do zdobywania żywności i dzielenia jej między potrzebujących „Wielkopolanka” np. organizowała konspiracyjne obchody rocznic powstania wielkopolskiego, przekazywała również aktualne informacje polityczne.
Działalność Mariana Bartkowiaka była związana z ryzykiem, ale zarówno on, jak i jego pomocnicy nie cofali się przed nim. Bartkowiak był kilkakrotnie obity przez Lagerführera i członków komendantury za drobne przewinienia (przechwycono go na wynoszeniu jarzyn), ale organizowanej przez niego akcji nie zdekonspirowano. „Wielkopolanka” istniała od późnej jesieni 1940 r. i nie przerwała swej działalności po przeniesieniu więźnia do kuchni SS w Mauthausen w 1944 r.” Doczekał on wyzwolenia obozu.
Dzisiaj możemy się tylko domyślać ilu osobom jego działania pomogły uratować życie.
KL Mauthausen był jednym z ostatnich niemieckich obozów koncentracyjnych wyzwolonych podczas drugiej wojny światowej. W ciągu jego istnienia co czwarty więzień Mauthausen-Gusen i jego podobozów był Polakiem.
Działalność dożywiania z udziałem Mariana Bartkowiaka była wspomniana w 2016 r. podczas obchodów wyzwolenia sieci Obozów Koncentracyjnych Mauthausen Gusen.
Autor: Roman Wójcicki. Stryjeczny wnuk Mariana Bartkowiaka. Emerytowany żołnierz Sił Powietrznych, pasjonat historii, w szczególności historii powstania wielkopolskiego i losów powstańców wielkopolskich podczas II wojny światowej. Pochodzi z Witkowa (Wielkopolska), miasta z tradycjami walki o polskość podczas powstań narodowych i okupacji niemieckiej. Wielu jego mieszkańców poniosło za to największą ofiarę.
Bibliografia: Wspomnienia Mariana Bartkowiaka spisane w latach 1947−1950. Archiwum prywatne autora.
Wspomnienia współwięźnia Tadeusza Gustowskiego – oryginał w archiwum prywatnym autora.
Wspomnienia Rozalii Bartkowiak, żony Mariana, przekaz rodzinny.
Dobosiewicz S., Samoobrona i konspiracja w Mauthausen Gusen, 1980 r.
Gębik W., Z diabłami na Ty, Wydawnictwo Morskie, 1972 r.
Kim trzeba było być i jakim charakterem się legitymować, ratując innych będąc samemu narażonym na utratę życia. Za mało jeszcze wiemy o takich osobach, którzy żyli wśród nas.
?? CHWAŁA BOHATEROM a
Dziękuję Panu Romanowi Wójcickiemu za przypomnienie tych faktów. Ogrom zbrodni wyrządzonych polskiemu narodowi jest niewyobrażalny. Wnuczka zamordowanego w Gusen urzędnika pocztowego z Opatowka koło Kalisza.